Gdzie podział się mój czas?

Gdzie podział się mój czas?

Z coraz większym rozbawieniem czytam bezmyślne opracowania dotyczące odpowiedzialności zawodowej millenialsów i ich podejścia do życia. Czuję ten temat dosyć dobrze. Pewnie dlatego, że sam jestem kimś kto reprezentuje cechy pośrednie dwóch ostatnich żyjących pokoleń. Tych pokoleń, które doświadczyły transformacji cyfrowej na własnej skórze. Ludzi, którzy są rozerwani pomiędzy zasady, których uczyli się przez całe dzieciństwo, a tym co widzą w rzeczywistości.

Z jednej strony umiemy być odpowiedzialni, bo mamy już swoje rodziny oraz prace w których siedzimy od 9 do 17. Ciągniemy swoje kredyty, obowiązki, nieszczęśliwe rodziny i codzienne sprawy. Na pozór dajemy radę.

Ale dlaczego stajemy się coraz bardziej drażliwi i nieszczęśliwi? Umiemy przecież być cierpliwi. Coraz częściej denerwuje nas widok szczęśliwych ludzi widzianych w Internecie.

I zastanawiamy się nad swoim życiem… ale serio, większość z nas zastanawia się dokładnie według tej myśli: „Co do ch..a? Jak ludzie dają radę ogarniać swoje życie na czas?? Jak oni dają radę normalnie funkcjonować?

Nie oszukujmy się. W sfrustrowanych pracą głowach, myśli nie kleją się w piękne zdania i nie brzmią tak: „Dlaczegoż czuję taką nierówność społeczną, z jakiego obiektywnego powodu nie nadążam za codziennością??„. Nasze zmęczone myśli są wulgarne. Wiecie dlaczego? Ja właśnie to rozwikłałem.

Nie ogarniamy codziennych spraw na czas, bo niektórych spraw się nie da ogarnąć na czas. Takie są warunki, takie są normy. To jest aż tak proste. A dlaczego? Bo cały system nie zdążył ze zmianami.

Jakim czasem dysponujemy i jak rozkłada się on procentowo w typowej rodzinie?

Gdyby podzielić jeden dzień na części, wyjdzie nam coś podobnego
Gdyby podzielić jeden dzień na części, wyjdzie nam coś takiego!

Zauważcie, że gdyby trzymać się rekomendowanego (przyjętego przez ogól jako standard) podziału, to wszelkie sprawy nie dotyczące pracy, snu, jedzenia, jeżdżenia i higieny, musimy załatwić w ciągu 5 godzin.

W tych pięciu godzinach musimy zmieścić też rodzinę. Wiem, że przyjąłem dosyć optymistyczne założenia. W moim przypadku one się niestety nie sprawdzają. Nigdy nie mam ośmiu godzin na sen, transport zajmuje mi więcej niż 1 godzinę dziennie.

Jak jest u Ciebie? Widać dysproporcję pomiędzy obowiązkami, które trzeba zrobić, a jakimkolwiek kreatywnym spędzaniem wolnego czasu?

Co zrobimy w czasie wolnym?

Ano właśnie. W ciągu 5 godzin, które zostają nam jako „czas wolny” możemy/musimy zrobić parę spraw – musimy, żeby świat nie runął. Przyjąłem zasadę, że każda z czynności wymaga jednej godziny uwagi. Oczywiście, że znowu jest to naciągnięte, ale w miarę trzyma się kupy. No potrzeby tego tekstu wystarczy.

W rzeczywistości nigdy nic nie działa tak idealnie jak sobie założyliśmy. Tym bardziej, że żeby dotrzymać takiego podziału, trzeba mieć idealny zmysł planowania. A nie oszukujmy się. Nic nie jest idealne. Nic nie idzie w 100% zgodnie z planem.

Czas wolny, na co to spożytkować?
Czas wolny, na co to spożytkować?

Maruderzy, single i ci którym udaje się kleić codzienne sprawy, powiedzą, że trzymanie się podobnego podziału jest realne. I ja też tak uważam, idealizując na wykresach, możemy uznać, że faktycznie – sprawa jest prosta. Wystarczy zaplanować sobie każdy dzień i go skutecznie realizować. Skoro tak, dlaczego ludziom nie wychodzi zabawa w życie?

W głowie ułożyłem sobie najpopularniejszy wariant. Zobrazowałem go na wykresie. Sprawdza się u wszystkich, którzy pracują w godzinach 9-17.

Należy uświadomić sobie jedną prostą sprawę. Świat jest poukładany. Pomimo, że wygląda na chaos, to ma jednak pewien sens i logikę. Niektórym po prostu ta logika i poukładanie nie ma prawa poprawnie zadziałać. Dlaczego?

Work-life-no-balance
Work-life-no-balance

Co z tego wynika? Sami sobie odpowiedzcie. Skąd biorą się w życiu frustracje związane z czasem?

Naszym najważniejszym obowiązkiem każdego dnia jest praca i rodzina. Do pracy musimy chodzić, bo pracujemy, żeby zarabiać pieniądze na utrzymanie rodziny. Ale świat nie stoi w miejscu. Życie wymaga ogarniania wszystkiego na bieżąco. Czasami jest to wyjazd do urzędu, czasami do lekarza, innym razem musisz po prostu ogarnąć coś, czego nie da się robić wieczorem.

Urzędy działają zazwyczaj w godzinach Twojej pracy – albo krócej. Jeśli potrzebujesz zrobić coś w domu (wezwać fachowca etc) musisz być w domu. Do dyspozycji masz parę sztuk urlopów na żądanie, albo nielegalnych L4. Możesz uciekać, symulować ból brzucha, albo zostać bezrobotnym. Bezrobotni mają najwięcej czasu na ogarnianie życia. Szkoda tylko, że nie dysponują pieniędzmi…

Sorry, ale skończył mi się czas na pisanie… Muszę zająć się domem. Nie mam czasu.
Znacie te sytuacje doskonale. Każdy z nas walczy z czasem. Staje na głowie, marnuje zdrowie – i zapytaj każdego uczciwie, a każdy ci to powie – najważniejszy podobno jest człowiek…

5 comments
  • Czas
    16/01/2018

    Najłatwiej urwać trochę czasu ze kawałka należącego do snu. Próbowałem, ale to nie powodowało mojej poprawy szczęśliwości. Wręcz przeciwnie, niedospany irytowałem się jeszcze bardziej. Teraz sprawdzam jak to jest, gdy urwać kawałek czasu se strefy „praca”. Czasu mam więcej, stare frustracje zniknęły, ale pojawiły się nowe, związane z finansami, bo jadę na granicy bankructwa 😀 Jednak wolę denerwować się na brak kasy, niż na brak czasu – na razie wybieram spokojne ubóstwo 😀 Jak będzie dalej – czas pokarze.

    • Tata w Pracy
      16/01/2018

      Robiłem tak przez większość wcześniejszego życia. Ale mój mózg zaczął to odczuwać.

  • Genia
    23/01/2018

    Niestety dochodzę do podobnych wniosków w weekend. Mam 8 godzin dla siebie: czytam, spotykam się z rodziną, robię zakupy i jeszcze wiele innych rzeczy po czym okazuje się że minęło 8 godzin, czyli dokładne tyle ile spędziłabym w pracy… Wtedy się zaczynam frustrować, że tak mało czasu zostaje mi na rzeczy ważne…
    Jednak mimo wszystko – warto szukać pozytywów. Np takich że praca jest całkiem spoko i nie męczę się 8 godzin, ale 8 godzin zarabiam pieniądze w dość miłej atmosferze 😉

  • Kate
    23/01/2018

    Niestety to są minusy pracy w tygodniu, że brakuje czasu. My z tym życiem skończyliśmy 3 lata temu wykładając wszystko na jedną kartę i otwierając firmę. Też jest ciężko ale po czasie człowiek lepiej gospodaruje własnym czasem. Może nie mamy takiej stabilizacji finansowej bo pensji nie wypłaca nam pracodawca, nie mamy chorobowego itp ale mogę sobie robić co chcę 🙂 Powodzenia !!!

  • Lech
    06/05/2018

    Problemem jest oczekiwanie natychmiastowości. Wszystko musi być „na już”, „natychmiast”, „na wczoraj” – jednym kliknięciem.
    W efekcie biegamy z taczkami tak szybko, że zapominamy ich załadować.

Comments are closed.