Jak przejechać z dziećmi 500 km i nie oszaleć :)

Jak przejechać z dziećmi 500 km i nie oszaleć :)

Jeszcze niedawno wydawało się nam to nierealne. Nasze dzieci do pierwszego roku były nieprzemieszczalne. Tzn moglibyśmy z nimi super jeździć, ale w super niebezpieczny sposób. Czyli u Mamy na rękach, z piersią w buzi (marzenie o podróżowaniu każdego faceta?). Dzieciaki nie widziałyby w tym przeszkód. Na szczęście już się to wszystko zmieniło. Na pokład wjechały inne problemy… nic w przyrodzie nie ginie 😉

Dzieci w wieku 2 do 4, to najbardziej kreatywni ludzie w życiu, niczego się nie boją, bo mało wiedzą. Pomożemy Ci na naszych doświadczeniach, o tym jak miło i przyjemnie podróżować z nimi – z tymi udającymi istoty rozumne dziećmi. No dobra, to było zbyt mocnej określenie. Na potrzeby artykułu, nazwijmy je, niedoświadczonymi zwierzątkami.

  1. Nie napinaj się!Jak wiadomo podróż to opcja zdarzająca się „raz na jakiś czas”, więc nie należy się spinać, że zrobicie coś inaczej niż zwykle – czyli źle.  I dzieci się od tego podróżowania nie popsują. Dlatego staraj się robić tak by dzieciaki były zadowolone, ale ciągle bezpiecznie.

  2. Torba pierwszej potrzeby

    Są rzeczy bez których nie ma co wychodzić z domu. Mokre chusteczki!!! Do wszystkiego, lepiących się brudnych łapek, do tyłka po kupie, do przetarcia brudnych świateł w samochodzie, do czyszczenia butów i do efektów kichnięcia. Must have! Pieluchy vel majtki, spodenki, rajstopki czy co tam nosicie, chusteczki higieniczne, woda utleniona, plasterki (koniecznie z ulubionym bohaterem. Te zwykłe nie mają magicznych sił i nie leczą – te z bohaterami działają lepiej i szybciej niż Ketonal z morfiną ;))Butelka wody, a wszystko w foliowej torbie żeby nic nam nie przemokło.

    Warto mieć zawsze przy sobie.
    Warto mieć zawsze przy sobie.
  3. Jedzenie – dla naszej Lil, najważniejsza sprawa.

    Zapakuj tzw czyste przekąski, są to takie, które się pokruszą, a nie popłyną. Lepiej odkurzyć, niż prać. Proste sprawy: nutella jest gorsza niż popcorn. Pranie jest droższe.Można zrobić samemu zdrowe owsiane ciasteczka z żurawiną, albo zrobić mini kanapki z masłem orzechowym. Spakować w pudełko przygotowane owoce. Pamiętajcie, że czym mniej cukru, tym bardziej ograniczacie dziki szał ;)ALE jesteśmy tylko ludźmi i jak nie przygotowaliście nic, albo dzieci mają serdecznie gdzieś to co im zaoferowaliście, to podjedźcie do szatańskiego miejsca po happy’szamę (na pewno wiecie jak nazywa się to miejsce – ostatnio stawia bardzo wysokie słupy na których stoi ich logo). Można tam złożyć całkiem zdrowy zestaw – plus nowa zabawka, która będzie z dziećmi na dłużej. Czasy się trochę zmieniły. Nie wiem czy wiecie, ale możecie poprosić tam (w tym miejscu na M) np. o frytki bez soli. Niby mała różnica, ale trochę można ten posiłek poprawić. A dzieci jakby nie patrzeć, będą się cieszyć z zabawki. I to długo, bo zabawki w miejscu na M są dobrej jakości. Przez ostatnie dłuższe podróże mamy parę figurek z Fistaszków.

    "Tata jedźmy do magdonaldu"
    „Tata jedźmy do magdonaldu”
  4. Picie – to za to jest konik Bu 😉Odpuść sobie uczenie poprawnego picia. Dla postronnych może to brzmieć dziwnie. Ale wiecie o co kaman. Picie z butelki, ze smoczkiem, bez, z dziubkiem, niekapek, niepyłek, niebrudek, gumek, metalowiec… a sens tej zabawy jest taki, żeby dzieciaki zaczęły pić ze szklanki. Jak normalni ludzie. Nie bierzcie na plecy nauki picia podczas podróży. Weźcie bidony, nie będzie lało się po brodzie, koszulce, gaciach, foteliku, fotelu samochodowym podłodze, butach, dywaniku…Opcja na szybkensa, to woda z dzióbkiem (nie bez powodu nazywana „dla sportowców”) lub soczki w kartoniku (niektóre firmy mają produkty z dobrym składem. Wbrew pozorom, czasem te z fajnymi etykietkami mają też w porządku skład. Czytajcie etykietki.)

    "mamaaaaaa, piiić"
    „mamaaaaaa, piiić”
  5. Don’t stop the party

    Podkładki do laptopa z Ikei z poduszką, mega opcja w podróży. Można na nich rysować, układać itd. Żeby oszczędzić miejsce wybieraj książeczki które maja rożne łączone opcje: kolorowania, wyklejania naklejek czy labirynty. Siedząc obok dziecka możesz pomoc mu z trudniejszymi obrazkami. Kredki czy flamastry pakuj w strunowe torebki, żeby nie gubiły się. Oryginalne opakowania, nawet te drogie, są ładne, ale niepraktyczne – i zniszczalne.

    Kolorowanki warto mieć na stanie. I kredki.
    Kolorowanki warto mieć na stanie. I kredki.
  6. Relaks…

    Na wyciszenie poczytaj książkę, najlepiej ulubioną – to da poczucie domowego klimatu. Możesz tez włączyć płytę tylko, przetestujcie ją wcześniej, żeby się nie okazało, że straszny głos dochodzący z CD doprowadzi Was wszystkich do szału. Kiedyś odpaliliśmy bajki, które kupiliśmy na CD. Niby klasyki, ale jak się wsłuchaliśmy w teksty, to zastanawiamy się czy bajek nie pisali więźniowie z jakiegoś zakładu psychiatrycznego. Cała akcja z bajkami na CD to gra do jednej bramki. Znajdujesz jedną ’60 minutową płytę i katujesz ją, aż się porysuje.

    Książeczki ratują wiele sytuacji. Można je oglądać dłuuugo. I nie wyczerpuje się w nich bateria.
    Książeczki ratują wiele sytuacji. Można je oglądać dłuuugo. I nie wyczerpuje się w nich bateria.
  7. Ciiii…
    Daj pospać, za dużo emocji i bodźców może bardzo rozdrażnić maluchy. Zadbaj o to by jechały w wygodnych ubraniach, które nie ściskają brzuszka, weźcie z domu kocyk i ulubiona zabawkę, jak nie jesteście pewni możliwości małego pęcherza, załóżcie pieluchę dzieciom ;)To są proste zasady, ale podstawowe. Jeśli powstanie kiedyś „elementarz samochodowego rodzica” to dwa poprzednie zdania powinny się tam znaleźć na początku.
  8. Dwójeczka
    Ten punkt powinien być i na początku i w środku i na końcu 😉 Siku przed wyjściem obowiązkowo, jak robicie przerwę na stacji kontrolnie zaliczajcie toaletę. Jak już długo jedziecie, a wcześniej nie robiliście postojów, wykorzystajcie pierwsze przyjazne miejsce do zatrzymania się, żeby potem nie było histerii na autostradzie. Przy dwójeczce, przyda się przenośny tron – jednorazowy i ekologiczny. Mniej stresu zajmuje odsikanie dzieci na stacji, niż odsikiwanie na drodze ekspresowej podczas deszczu, w nocy. Think about it. Nie trzeba tego przeżywać na własnej skórze.
  9. To teraz szerokości. Fotoradary podobno są wyłączonePaskudnie się jeździ z płaczącymi dziećmi podczas deszczu i dużego śniegu. Wtedy piski powodują, że czujemy się bohaterami horru. Unikajcie horru, wybierajcie ładną pogodę 😉
2 comments
  • Asia
    31/01/2016

    Dzięki za temat. W maju czeka nas ponad 300 km podróż. Starsza da radę ale boje się o młodszą. Pozdrawiam

  • Dominik
    31/01/2016

    Punkt 1 to dla mnie najważniejsza sprawa. Luz i relaks przez całą drogę. Nie stresujmy się, bo może być jeszcze gorzej. 3,5 roku temu jechaliśmy nad morze trasą Warszawa – Władysławowo. Słynna trasa nr 7. 400 km i 12h w podróży. Nie było korków, ale był płaczący maluch. Płakał większość drogi. Postoje co 30 min. Masakra. Tę podróż pamiętamy do dzisiaj 🙁
    Teraz przynajmniej mam autostradę nad morze, choć bez stacji benzynowych 🙂

Comments are closed.