Nikt cię nie lubi, bo jesteś młodym, denerwującym rodzicem. Pogódź się z tym.

Nikt cię nie lubi, bo jesteś młodym, denerwującym rodzicem. Pogódź się z tym.

Pewne rzeczy w życiu powtarzają się co jakiś czas, a inne występują tylko raz. Na niektóre możemy się przygotować, a inne poznamy dopiero zderzając się z nimi. Zanim w naszej codzienności pojawią się dzieci, nie mamy szansy rozumieć pewnych rzeczy. Możemy sobie wyobrażać, ale dopiero posiadanie doświadczenia powoduje, że możemy spojrzeć na siebie z boku… i trochę obśmiać swoje postępowanie.

Moje dzieci nie noszą już pieluch, więc moje spostrzeżenia kierują się w całkiem nowe strony. Refleksja jest prosta. Rodzice małych dzieci są nie do zniesienia! To nie prowokacja. To fakt! 🙂 Wiadomo, że nie wszyscy rodzice spowodują u Ciebie torsje od razu. Niektórym zajmie to 15 minut dłużej.

Przez ostatni tydzień zbierałem sobie do notatnika denerwujące zachowania świeżych rodziców. Większość z nich sam przeszedłem przynajmniej przez chwilę, więc mam prawo drwić. Obśmiewać wprost nie wypada, bo każdy z nas się uczy na błędach. Ale niektórym lepiej zasugerować pewne sprawy, zanim zniechęcą do siebie wszystkich wokół.

Pięć najlepszych generatorów niechęci. Zapisz albo zapamiętaj zanim klątwa małego dziecka dorwie i Ciebie!

  1. Państwo „wszystko mi się należy”

    To prawda, że sam wiele razy apelowałem, żeby dawać rodzicom więcej przestrzeni życiowej, nieść pomoc i ułatwiać. Niestety chore mózgi Januszy rodzicielstwa szybko przyzwyczajają się do przywilejów. (Zawsze jak to piszę, to myślę o jedynym Januszu, którego znam i lubię – on na szczęście pomimo imienia jest pozbawiony genu januszowania).

    Na przykład w kolejce w sklepie, będzie liczyć się tylko ich interes. W autobusie, parku i na kolei. Biada staruszkom, biada chorym. Oni nigdy Cię nie przepuszczą, no bo jak? Świeżaki przecież mają najgorzej na świecie! Klękajcie narody.

  2. Nie mam życia, więc zabiorę i Twoje

    Rodzicielstwo wszystkich nas mocno grzeje w czapkę. Większość czasu spędzamy z dziećmi, więc naszym największym przeżyciem jest samotne wyjście do ubikacji. Sportem ekstremalnym jest natomiast smażenie kotleta schabowego. Bez jakiejkolwiek empatii idziemy między ludzi i zaczynamy ich zamęczać nudnymi historiami z domu. Wiem, że każdy musi się wygadać, bo by zwariował, ale bądźmy ludźmi. Milczenie może być większą wartością niż pusta elokwencja.

  3. „Wiem lepiej”

    Nie wiem czy wiesz, ale tytuł doktora można zyskać podczas czytania googla. Serio. Ile razy spotkaliście rodziców, którzy już podczas ciąży wiedzieli wszystko? W teorii są gigantami. W praktyce są irytujący. 

  4. Nadopiekuńczość

    Tak jak w dowcipie. Jeśli pierwsze dziecko zje złotówkę, to jedziesz z nim do szpitala. Jeśli zrobi to drugie dziecko, czekasz aż łaskawie zwróci Twoją złotówę. Trzeciemu odliczasz tę złotówkę od kieszonkowego i idziesz spać.

    Nadopiekuńcze matki nigdy się z tego dowcipu nie zaśmieją. A ich ciśnienie udziela się wszystkim wokoło.

  5. Zdjęcia, zdjęcia…

    Nie ma co się oszukiwać, większość dzieci jest albo brzydkich, albo takich samych jak inne. Jeszcze żaden Facebook, ani Instagram nie zrobił wtyczki upiększającej bobasy. Jeśli masz na liście znajomych 10 osób z małymi dziećmi, to Twój facebook pokaże dziennie około 100 nowych zdjęć brzydkich dzieci. Nikt tego nie ujedzie. Bądźmy ludźmi, chowajmy nudne zdjęcia do albumów ze zdjęciami. Tak jak miało to miejsce przed erą Internetu.

  6. Nikt nie lubi obcować z cierpiącymi

    A wy mamo i tato świeżaka cierpicie cały czas. NON STOP cierpicie… Bo ciąża bolała. Bo w nocy nie śpicie. Bo dziecko krzyczy, a kupa śmierdzi. Bo mąż niewystarczająco pomaga, a żona warczy częściej niż bierze wdech. Bo zakupy niezrobione, a ubrania brudne. Bo sąsiad za głośno, a pogoda za zimna. A wiecie co? Generalnie wszyscy mają pod górę, wszyscy cierpimy na ból istnienia. Takie są efekty związane z wychowaniem dzieci. Tak smakuje miłość!  🙂