Nie lubię blogerów parentingowych (piszących rodziców)

Nie lubię blogerów parentingowych (piszących rodziców)

Nie byłoby w tym tytule nic dziwnego, gdybym sam nie był „piszącym rodzicem”. Mogę dumnie nazywać się hipokrytą, albo iść w kierunku odmieniania wizerunku zdziadziałych nudnych rodziców. Jest dziewiąta rano, w niedzielę, od dwóch godzin sprzątałem właśnie sobotni pierdolnik w kuchni, równocześnie starałem się ogarnąć dwójkę dzieci.

Nie robię tego tak sprawnie jak moja żona. Ale to jest akurat oczywiste. Starsze dziecko nie zaakceptowało ubioru, który mu wybrałem, a młodsze pomimo, że dawało radę wytrzymać 40 minut bez jakichś skrajnych złych emocji, to po tym czasie zaczęło być „uporczywe” i musiało być noszone na rękach. Ostatni parę zdań to kompletnie nic nowego dla typowego rodzica. No właśnie. Nuda aż piszczy.

Sporo ludzi uważa, że bycie rodzicem to coś wyjątkowego. Mają rację. Ale jest to wyjątkowe tylko i wyłącznie dla rodziców. Cała internetowa brać ma wystarczająco dużo takich rodziców w znajomych na fejsbuku. Rzygają już fotkami dzieciaków. Dwadzieścia zdjęć wrzuconych w przeciągu jednego dnia. Żadne z nich nie różni się od poprzedniego.

Czwarty akapit. Jest środa w nocy. A w praktyce zaczął się właśnie czwartek. Niedzielne pisanie musiałem skończyć równie szybko jak je zacząłem. Myślałem, że już nigdy nie skończę tego wpisu. Ale skończę, bo tak samo ty jak i ja, musisz mieć dosyć wszechobecnej propagandy szczęścia dzieciatych znajomych.

Może i jest pewnym nadużyciem pisanie, że każdy kto ma konto na fejsie i publikuje zdjęcia, to bloger, ale to trochę ułatwia sprawę i trochę tak jest.

Pomyśl sobie o swoim znajomym, jednym (może być znajoma) – ma mieć dziecko i ma publikować dużo śmieciowych treści o dzieciach, takich których kompletnie nie akceptujesz. O tak! Właśnie ona.

Zastanawiałeś się kiedyś po co tacy ludzie zakładają blog?

1. Żeby ładować tam zdjęcia swoich dzieci

I za to trzeba ich pochwalić. Każda zdjęcie które ląduje na blogu, a nie ląduje na prywatnym facebooku to zbawienie. Zbawienie dla jego znajomych. Wbrew pozorom takie działanie zwiększa szanse rodzica na zachowanie starych znajomych.

2. Żeby dostać coś w gratisie.

I oczywiście napisać o tym recenzję. Wiecie co to są zabawki produkcji Wader? To proste jak budowa cepa zabawki za grosze. Nie powiem sprawdzają się w życiu, ale… ale czy to jest materiał, żeby napisać o tym recenzje na 3000 znaków? 🙂 I don’t think so. Takie rzeczy się jednak zdarzają. Blogger uber alles.

3. Żeby się uwiarygodnić

To jestem właśnie ja. Wiecznie zapracowany, nie spełniający swoich obowiązków rodzinnych człowiek. Gówno wiem, ale ubieram to w ładne słowa. To właśnie robię ja i mi podobni.

4. Na próbę

Założę bloga, spróbuję, ale za 2 miesiące tego nie będzie. Czemu? Boooo jest nuda.

Więcej punktów nie będę wymyślał. Sami wiecie jak to wygląda 🙂

Z drugiej strony, jest coś jeszcze. Są ludzie, którzy mają coś do powiedzenia. Ludzie, którzy edukują się nieustannie w pewnych tematach, takich jak żywienie, zdrowie, czy dziecięca moda. Ludzie z pasją i silną wolą robienia czegoś nietuzinkowego. To również rodzice tacy jak ci z punktacji powyżej. Ale coś ich odróżnia. Kochają swoje dzieci tak samo jak ci pierwsi, ale wiedzą, że bezmyślne strzelanie pieluchami, sweet kid photos, filmikami z gugugaga nic nie daje. I mam nadzieję, że takich blogerów będzie więcej.