Playstation – nasza rodzinna pasja

Playstation – nasza rodzinna pasja

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przejście w tryb off-line uzmysłowiło mi, że wszystkie moje elektroniczne zabawki to spełnienie marzeń z dzieciństwa. I przy okazji kocham Internet. Szczerą miłością.

Jestem już po trzydziestce i mogę używać konsoli kiedy zechcę! Teraz problemy powoduje tylko ograniczona przestrzeń czasowa lub brak dostępu do Sieci. Chciałem napisać coś fajnie-retrospektywnego już tydzień temu, ale dopiero przypadkowe odcięcie od Sieci dało mi temat i pokazało mi ile znaczy w naszym domu Playstation. Do tej pory wydawało mi się, że nie było aż tak istotne.

Długo zbierałem się do napisania jakiegoś tekstu o PlayStation 4, bo jak pisać o oczywistościach? 
Od kiedy to urządzenie zawitało do naszego domu, wiele się u nas zmieniło. A my co chwilę odkrywaliśmy nowe sposoby na jego zastosowanie. Na przykład przez ostatnie siedem miesięcy czekaliśmy na podłączenie telewizji. Z satelity, z Marsa, z czegokolwiek. Nie doczekaliśmy się podłączenia telewizji. Ale chwila życia off-line dała nam poczucie perspektywy, że tradycyjne TV nie jest nam w domu potrzebne, bo jest archaiczne i niemobilne. A teraz poczuliśmy jak to jest bez naszych zabawek. Doceniliśmy udogodnienia jakie mamy. Nie potrzebowaliśmy telewizji, bo korzystaliśmy ze streamingu video na Playstation. I tak jednym sprzętem rozwiązywaliśmy więcej problemów. Tymczasem robimy chwilę przerwy.

Dzieciaki są kreatywne
– szybko zmontowały sobie pada w 100% analogowego.

Lila vs Playstation 4
Lila vs Playstation 4. Córka, najmłodsza. Testuje wytrzymałość padów. Jak do tej pory jest to jedyna rzecz elektroniczna, której nie udało jej się zepsuć / Pady zostawiliśmy na kilka dni w ogrodzie.
Prawdziwy fan zawsze znajdzie sposób
Prawdziwy fan zawsze znajdzie sposób
Klub młodego Playstation
Klub młodego Playstation DIY

PlayStation uniezależniło nas od tradycyjnej „kablówki” już jakiś czas temu. Jakimś cudem przez ponad pół roku nie dojechała do nas antena satelitarna, więc musieliśmy sobie jakoś radzić. Wcześniej nie miałem motywacji, ale teraz stestowałem Netflix. 
Szybko okazało się, że dla naszej rodziny ma on większą wartość niż oferta całej standardowej kablówki. Najpierw wydawało nam się, że jest to zwykłe VOD. Jeden wieczór później skumaliśmy, że są tam seriale. Trochę w nie wsiąknęliśmy. Chociaż wsiąkanie w seriale jest teraz dosyć popularne. A ja nigdy nie miałem lotu na pobieranie odcinków w Internetu. Chociaż z perspektywy czasu najbardziej pożądaną przez nas sekcją są filmy dokumentalne.

Video na PS4
Video na PS4
Netflix na PS4 - Sekcja dla dzieci
Netflix na PS4 – Sekcja dla dzieci
Netflix na PS4 - Filmy dokumentalne
Netflix na PS4 – Filmy dokumentalne

Lubię to, bo mogę kawałek obejrzeć przed snem, a dokończyć kiedykolwiek później, albo po prostu na smartfonie. Spełnienie moich marzeń z dzieciństwa. Chciałem mieć dużo filmów. Dzieci też znalazły tam coś dla siebie – serwis z fajnymi bajkami, bez reklam.
 Niby szczegół, ale docenicie go szybko. Włączając dzieciakom bajkę na jutubie przerwie się ona kilka razy. Co kilka minut – a podczas każdej takiej przerwy, dzieci zapytają cię „jak to wyłączyć„? Na YT nie ma opcji, żeby swobodnie zostawić dzieci. Na Netflixie wszystkie bajki mają dobry poziom. Ja na przykład przekonałem się do Pokemonów.

Dzieci uczą się szybciej niż się spodziewałem

Sądziłem, że kolejny poważniejszy technologicznie etap w rozwoju moich dzieci nastąpi trochę później. Przewidywałem, że dzieciaki przed siódmym rokiem życia nie zainteresują się niczym więcej niż bajkami i pilotem do TV – jakże się myliłem! Mój pięcioletni syn już teraz ogarnia konsolę jak zawodowiec. Na wielu płaszczyznach jest bardziej doświadczony ode mnie, a ja zaczynam czuć się jak zwykły „typowy dorosły, który pewnych rzeczy już nie rozumie„… jak jakiś staruszek poza obiegiem.

Przed chwilą musiałem uzupełnić ten tekst, bo młody pokazał mi jak w Netflixie przerzuca się całe strony, zamiast film po filmie. Cóż, on urodził się z padem w rękach. On obsługuje PS’a tak sprawnie, jak ja pilota od VHS’ów i magnetofon.

Nastąpiła pokoleniowa zmiana.
 Pięciolatek jednym tchem wymienia pięciu najlepszych Minecraft’owych youtuberów, ale zapytany o to, kim jest Maciej Orłoś – już nie wie. Nowi bohaterowie to: Mwuka, Tricus, Direr, Chocolate i Pan Śmietanka. I nie śmiejcie się, że źle napisałem ich nazwy. Jak będę miał dłuższą chwilę to sprawdzę jak się te ich nicki pisze! 🙂 Bruno podglądał mnie grającego na playu praktycznie od zawsze. Najpierw jarałem się, że opanował przyciski na boki. Później czułem dumę jak zrozumiał o co chodzi we wciskaniu X’a i O. Jak widzę go grającego w Minecrafta, nagrywającego filmy, które później publikujemy na YouTube, to jestem wzruszony. Uczy się czytać i pisać, a ćwiczy czytając tabelkę przedmiotów w Minecraft. Moment w którym zaczął czytać i rozumieć podpisy dał mu duże większe możliwości tworzenia.

Ja jarałem się komputerami PC w wieku 8 lat. On ogarnia konsolę w wieku 5.
Moje zajawki były w tamtych czasach poza moim zasięgiem, jego są z nim od początku digitalowej drogi. Nie ma co ukrywać, lubimy te same zabawki, więc mamy o czym rozmawiać.
 Na tej płaszczyźnie jesteśmy już podobni. Mam nadzieję, że nigdy się nie zestarzeję i będę szedł z nim na równi. Może nie ogarniam imion youtuberów od Minecrafta, ale pograć nadal lubię.

Pewnego dnia, kiedy dostawca Internetu omyłkowo odciął nas od sieci; konsole, telewizory, laptopy i smartfony stały się bezużyteczne. Jak dla kogoś, kto 99% czasu pracuje on-line, był to dla mnie bolesny paraliż. Nawet brak dostępu do Netflixa w tym czasie był najmniejszym problemem. Po odcięciu domowego wi-fi, transfery w telefonach skończyły się już drugiego dnia i ze smartfona można było tylko dzwonić… szok! Większość sieciowych funkcji łączących sprzęty przez wi-fi poszło odpoczywać. W ten sposób zyskaliśmy tydzień na przemyślenie swojego życia – życia OFF-line.

Klub Młodego Gracza

Zszedłem do undergroundu – mówię tak na moją piwnicę. Pełna jest wszystkiego, co już dawno zniknęło z powierzchni ziemi. Znalezione tam, zakurzone stare magazyny komputerowe przypomniały mi to, co już kiedyś było dla mnie ważne – nowe technologie…

Te same gazety, które kilkanaście lat temu czytałem z zapartym tchem, teraz wywołują na mojej twarzy nostalgiczny uśmiech wprawiając mnie jednocześnie w lekkie niedowierzanie. Zbierałem je czekając na odpowiedni moment. Jaki? A nie wiem. Przeżywałem technologię nie mając nawet dostępu do niej. Internet w Polsce dopiero pełzał. Lubię wracać do starych gazet. Za dzieciaka byłem zagorzałym pecetowcem. Dwadzieścia lat później odkopuję magazyny o grach z tamtych czasów i przypominam sobie, że playstation było dla mnie czymś niedostępnym. Posiadanie komputera można było jakoś argumentować. PS służył tylko do grania.

Zaintrygowany tym znaleziskiem i wspomnieniami, szybko znalazłem powód, żeby spędzić nad nim więcej czasu. Pod pretekstem sprzątania zamknąłem się w piwnicy na dłużej. Pośród tony skarbów, których dziś nie da się już znaleźć w Internecie.

Podstawowym źródłem informacji nie był Playstation Store
:: były to zwykłe gazety.

Tak to kiedyś się zaczynało
Tak to kiedyś się zaczynało. Z gazety dowiadywaliśmy się o cenach, sprzęcie i grach.
Moim źródłem wiedzy były gazety
Takie fotki i recenzje powodowały, że chcieliśmy zbierać pieniądze na konsole i gry. Jak człowiek poczyta sobie to co jest napisane przy tych grach, to doceni profesjonalność dzisiejszej blogosfery związanej z grami 🙂
Old games, good games
Old games, good games.
Bye bye PC
Bye bye PC / Secret Service zapowiadało przyszłość w której konsole rządzą. Tekken’a widziałem przede wszystkim w kafejkach internetowych, gdzie turnieje odbywały się live. Przy konsoli. To była jedyna forma walki z drugim przeciwnikiem.

Przypomniałem sobie czasy, kiedy w domu mieliśmy jeden telewizor, czerwony telefon stacjonarny na ścianie i radio na stole. Klasyczne lata dziewięćdziesiąte. Aż miło powspominać. Powracając do piwnicy odnajduję kolejne stare gazety. Sprzątam sobie… robię porządki. Robię to, co kwartał, jak prawdziwy stary nerd.

Daty wydania najstarszych 
tytułów sugerują, że próbowałem je czytać w wieku około 10 lat. 
Radochę dawało już samo oglądanie screenów z gier. Wielu z tych produkcji, które oglądałem na łamach gazet nie miałem nawet okazji fizycznie nabyć. Marzyłem o grach oglądając je na sklepowych wystawach. Znałem je, ale w nie nie grałem. Nie miałem na czym.

Porównajcie to z dzisiejszymi możliwościami jakie daje PlayStation Store! Kiedyś trzeba było napisać LIST (papierowy, wypisany długopisem) do sklepu wysyłkowego, żeby ktoś przysłał do nas dyskietkę lub płytę CD. Tak to się wtedy zaczynało – od gazet, czasopism, dodatków, wersji demo.

Old school style.
Old school style.

Dzisiaj mam dostęp do tego, co wszyscy na świecie. Kiedy zechcę, ile zechcę. Dla mnie, jako dorosłego gamera rekreacyjnego to jak spełnienie dziecięcych marzeń. Wszystko szybko, na już, jeden przycisk i jest. Pod warunkiem, że dostawca nie odłączy Internetu.

Old games, good games

Będąc bardzo młodym zacząłem od gry Stunts – na PC. Rozpikselowane obrazki, płaskie kolory (ale już kolory!), możliwość układania tras, „wysoki realizm” i dużo kwadratów. Pamiętam jak przesiadywaliśmy u kolegi całe dnie. Dwadzieścia lat później siedzę obok syna – on gra w Minecraft, a ja znów widzę dużo płaskich kolorów i kwadratów. Nic się nie zmieniło! W moich grach z młodości wszystko wyglądało podobnie!

Kochałem czytać gazety o tematach growo-sprzętowych. Takie tytuły jak Secret Service, Chip czy Komputer Świat kupowałem, żeby być na bieżąco z nowinkami. Gry i najnowszy sprzęt… Ach! Ich niedostępność powodowała, że cała ta sfera kręciła mnie jeszcze bardziej.

Z czasem w domach zaczęło pojawiać się coraz więcej sprzętu, pecetów i pierwsze PS-y właśnie. Powstawały „kafejki internetowe”, w których można było pograć „na godziny”, a w nocy organizowane były multiplayerowe turnieje. Pamiętam, jak to wszystko skromnie się zaczynało. Spojrzenie z dystansu pozwala mi docenić to, co dziś mamy w domach. A mamy dużo, trzeba tylko ruszyć głową i mądrze to wykorzystać.

Kupno pierwszej konsoli w wieku dorosłym, jest jak spełnienie dziecięcych marzeń. Drugiej jak komunia. Kupno trzeciej to jak dzień dziecka.

Pamiętam kiedy nabyłem moją pierwszą Playstation: „Dwójkę”. Zakochiwałem się w niej powoli. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale po drugim spotkaniu była już cała moja. To był czas kiedy pracowałem po 20 godzin na dobę. Doceniałem w tej konsoli to, że mogłem ją uruchamiać w sekundę, pograć, odłożyć i wrócić do gry, kiedy zechcę. To jedna z najważniejszych dla mnie opcji. Odnalazłem w niej sposób na szybkie odstresowanie się i ucieczkę od świata pełnego obowiązków.

Z kolei związek z Playstation 3 szybko nabierał rumieńców. To na tej konsoli rzuciłem się na grę Red Alert. Do dzisiaj dziwię się, jak dobra musiała być to gra, skoro trudną strategię RTS roztrzaskałem na samym padzie. Doceni i zrozumie ten, kto raz spróbował zastąpić kursor myszy na pada!

Na tej samej konsoli (mam ją do dzisiaj!) trzymam jedyną kopię zapisu video z USG mojego syna. To było nasze „domowe centrum video”. Zrzucaliśmy na nią wszelkie nasze najważniejsze filmy. PS3 było trwałe jak czołg i świetnie sprawdziło się jako backup multimediów.

Kilka dni bez dostępu do Internetu i Netflixa oraz leciwe gazety przypomniały mi o starych przyzwyczajeniach. Trzydziestolatkowie na pewno pamiętają widok półek uginających się od składowanych płyt CD/DVD, kaset VHS itd. Czasem, żeby to wszystko pomieścić, trzeba było dysponować osobną półką w meblościance… osobną meblościanką w pomieszczeniu, z czasem osobnym pomieszczeniem.

Teraz odpalamy Netflixa przez konsolę, bo kontrolowanie za pomocą pada jest dla mnie najwygodniejszą formą. Mam też aplikację w Smart TV, lecz klikanie powolnym pilotem powoduje u mnie chorobę lokomocyjną i szybko rosnącą frustrację. Jak by na to nie patrzeć – oglądam co chcę, kiedy chcę. Tak jak marzyliśmy sobie dwadzieścia lat temu.

Będąc jeszcze młodym kolesiem lubiłem pokombinować z kabelkami, wtyczkami i sprzętem, ale przyszedł wreszcie czas, że dorosłem. Teraz szukam po prostu najwygodniejszych patentów żeby oszczędzić dosłownie każdą minutę! Dziś lubię mieć wszystko w gotowości. Instant-on, always-ready, na standbaju.

Wtedy fascynowały mnie skomplikowane rzeczy, teraz lubię dobre.

Za dzieciaka lubiłem składać i rozkładać komputer na czas. Jak klocki. Dzisiaj, kiedy wyobrażę sobie, że miałbym kupić 10 różnych części i składać je od zera, to wolę kupić dzieciom szafę w Ikei i razem z nimi ją poskręcać. Gdyby przekładać to na technologie – teraz wybieram jednoczęściowe, kompaktowe czarne PlayStation, chętniej niż jakiegokolwiek peceta. Ostatni tradycyjny komputer zmarł w naszym domu w grudniu poprzedniego roku.

PS4 to centrum rozrywki. Nie lubię tego określenia, ale ono właściwie opisuje rolę, jaką PlayStation odgrywa w naszych czterech ścianach. 

Raz na jakiś czas gram w Wiedźmina 3, Uncharted, GTA czy coś podobnego – takie gry dla dużych chłopców. Często oglądam filmy dokumentalne na Netflixie i YouTube.
Z kolei Netflix w trybie „kids” pozwala mi zostawić dzieciaki z fajnymi bajkami bez obaw, 
że będą bombardowane reklamami. I to jest moja perspektywa i moje spojrzenie na ten sprzęt. Nie jestem już dzieciakiem.

Mam własne dzieciaki i muszę dbać o wiele aspektów życia. Musze dbać o zasoby własnego czasu i o swoje dzieci. Nie jestem robotem i kocham technologie, więc potrzebuję czasami dotknąć elektronicznej rozrywki. Nie mam czasu na kombinowanie ze sprzętem, potrzebuję wszystko i szybko. Interesuje mnie legalna i dobrej jakości rozrywka. I cholera bardzo starałem się znaleźć jakieś „ale” do mojego PS4, ale nie potrafię. On zbalansował nasze wszystkie multimedialne potrzeby. A za to należą mu się same pochwały.