Przedszkolne Rewolucje S01E01

Przedszkolne Rewolucje S01E01

Takiego obrotu spraw właśnie się spodziewałem. Dzieci podrastają szybko, fazy rodzicielstwa zmieniają się od lewej do prawej. Dzieje się sporo. Do tej pory przez większość czasu działaliśmy we własnym ogródku. Nasz trawnik, nasze zasady. Im dalej od ludzi, tym mniej problemów do rozwiązania.

theman

Fajnie wychowuje się dzieci w domu, jednak im więcej wychodzimy poza własne mury, tym więcej spotykamy znajomych, nowych sytuacji i wszystkiego fajnego tego co niesie ze sobą dziecięca przygoda. W sumie to normalne. Przemieszczamy się dużo. W samochodzie mamy radio, płyty CD i paluszki. Trudno nie zrobić z tego imprezy. Jakkolwiek, do sedna.

[button color=”” size=”” type=”outlined” target=”” link=””] Co mnie podkusiło do napisania [/button]

Tydzień temu młody przyniósł zebrane (własnoręcznie wykonywane), jak to mawiają w przedszkolu: prace.

Wróciliśmy do bazy w okolicach 21:30, więc dzieci miały prawo być już zmęczone. Młody jednak miał misję, pokazywał mi te wszystkie swoje prace i opowiadał o nich. Trwało to dobre 15 minut. Opowiadał historie z przedszkola, takie których wcześniej nie słyszałem. Kto ma dzieciaki w podobnym wieku, ten wie jak fascynująca potrafi być zwykła rozmowa z małym stworem. Zawsze i każdy (najgorszy początek zdania ever) czeka na rozmowę ze swoim dzieckiem. Koniec z monologami. Czekamy na upragniony dialog. U nas pojawił się on właśnie podczas opowiadania o swoich dokonaniach z przedszkola.

Za każdym Batmanem stoi jakaś historia.
Za każdym Batmanem stoi jakaś historia.

Uzmysłowiłem sobie, że właśnie tam (w przedszkolu) moje dzieci wykonują dużo bardzo ciekawych rzeczy. Ciężko jest „te rzeczy” sklasyfikować, ale są to oryginalne i kreatywne produkcje: rysunki, malunki, wyklejanki, wycinanki.

To jest to co my sami robiliśmy na (jeśli dobrze pamiętam nazwę) na zajęciach „praca technika”. Pamiętam ile te zajęcia dawały frajdy. Nasze dzieciaki ogarniają się świetnie w świecie w którym wszystko mogą zrobić same. Mają nożyczki, papier, klej. Działają, nie boją się.

Zmierzam do tego, że jestem bardzo zadowolony z przedszkola do którego chodzą. Widzę korzyści z ich przebywania w przedszkolu. Mam poczucie, że dziećmi zajmują się odpowiednie osoby.

[button color=”” size=”” type=”outlined” target=”” link=””] Ale co to ma tytułu? [/button]

Jakiś czas temu, w naszym perfekcyjnym przedszkolnym świecie, delikatnie zagrzmiało. Nie chciałem wcześniej nawiązywać do tematu, żeby nie podgrzewać atmosfery. Nie było warto ryzykować przypadkowym urażeniem kogoś.

Ale teraz? Wszyscy temat przedyskutowali, jak to dorośli – doszliśmy do spójnych wniosków, a ja mogę pośmiać się już, nie urażając nadmiernie żadnej ze stron naszego małego wyimaginowanego problemu.

A szło to mniej więcej tak:

W przedszkolu pojawił się ekran multimedialny. Koniec problemu.

Widziałem go już wcześniej. Jako fan technologii, szczerze się tym faktem zajarałem! 😉 Sprzęt to coś mniej więcej takiego jak na zdjęciu.

prezentacyjne.pl
Photo Copyrights: ELEKTROKOMPLEX

Jednakże wiadomo. Jak to w życiu. Pojawienie się ekranu multimedialnego wywołało aferę.

 

Pośród rodziców poszła informacja, że dzieciaki oglądają w przedszkolu Świnkę Peppę. Przedszkole Montesori, a tam Peppa z youtube’a. Z Reklamami. Aferka!

Są dwa światy, dwa podejścia, dwie argumentacje – i niestety obydwie jednakowo prawidłowe:
– Dla mnie ten sprzęt to tzw. wow. Sprzęt do rozwijania mózgu.
– A dla niektórych innych rodziców, ekran to zagrożenie wszelkich cnót ich dzieci.

Pośród rodziców pojawił się gorący temat, podobno wydarzyło się pierwsze alarmujące zdarzenie. Podobno na tym „super-zajebistym” sprzęcie multimedialnym, dzieciaki oglądały Świnkę Peppę. Podczas zajęć. Odgrywali bajkę z YouTube’a.

O zgrozo. Mózgi dzieci właśnie wybuchły, w umysł wdarł się wirus jutuberoza, który pożera ich psychikę. Dzień po dniu Różowa Świnka zjada ich mózg. Bajki na zajęciach szczą ich dzieciństwo. Jakimś cudem ten wirus nie wdziera się poprzez kanapki  z Maca i przypadkowe reklamy w telewizji.

[button color=”” size=”” type=”outlined” target=”” link=””] Strach przed nowym[/button]

Z jednej strony plotka wywołała lawinę domniemań. Oskarżone o włączanie bajek zostały kolejno panie opiekunki/przedszkolanki. Z odmętów zostały wyciągnięte kolejne przypadkowe problemy przedszkolowe. Z plotki o włączanym na zajęciach youtube, w przeciągu jednej doby doszliśmy do litanii problemów. Wszystko odbywało się na mailu z kopią do pań przedszkolanek i dyrekcji. Wojna.

Ale jest też druga strona – ta skrajnie racjonalna. Ta, która przez brak ustalonych zasad zaczęła się obawiać o swoje dzieci. Niby ekranem multimedialnym nie da się zabić, ale można zaszczepić głupie idee. To fakt. Oglądanie bajek z jutuba podczas zajęć w przedszkolu jest co najmniej nieodpowiednie.

Nie dlatego, że jedna bajka to coś złego. Bardziej niepokojące są reklamy, które wyświetlają się w międzyczasie. Aż tak precyzyjnego targetowania (celowania w użytkownika) reklam jutub nie ma. Nie rozpoznaje czasami dzieci przed ekranem multimedialnym. Właśnie dlatego dzieciom powinno się włączać dedykowane materiały dydaktyczne. Na przykład filmy przyrodnicze, które z racji swojej edukacyjnej mocy – nie są obarczone reklamami i przypadkowymi reklamami środków na potencję.

[button color=”” size=”” type=”outlined” target=”” link=””] Aferka. [/button]

Podburzeni faktem „oglądania youtube” rodzice, szybko przeszli z mądrej i konstruktywnej rozmowy – do pomysłów typu: przenieśmy ekran multimedialny na salę gimnastyczną. Wyrzućmy go całkiem. Ekran generuje elektro magneto prądy.

Generalnie cała afera skończyła się dosyć mądrymi wnioskami. Ekran – tak. Ale w ograniczony sposób. Z dobrymi materiałami wyświetlanymi na nich. YouTube – nie – bo ma reklamy, które są gorsze od opryszczki.

Szkoda tylko, że panie opiekunki dostały rykoszetem. Nie zasłużyły. A W y kochani boicie się ekranów i ich radio magneto prądów elektroparabolicznych?

 

3 comments
  • Aga
    09/08/2016

    Bardzo bym się cieszyła gdyby taki ekran się pojawił w przedszkolu, ale użyty w mądry sposób. Daleka jestem od uciekania od technologii, lęku przed falami i innymi śmiesznymi rzeczami i nie uważam ani Peppy ani bajek na yt za nic złego. Co nie zmienia faktu, ze o Peppę w przedszkolu (też montessori) bym się chyba wkurzyła. Po pierwsze dlatego, że skoro już jest ten ekran to niech go użyją do nauczenia dzieci czegoś fajnego, bo to zawsze frajda uczyć się na takim ekranie (sama używałam na zajęciach angielskiego). A po drugie, to Peppę mogę dziecku włączyć sama w domu, a od przedszkola za które płacę oczekuję, że skupi się na czymś bardziej ambitnym 😉
    A w ogóle plotka okazała się prawdziwa?

    • Tata w Pracy
      09/08/2016

      Myślę, że wszyscy nauczą się z tego sprzętu korzystać i będzie z tego dużo dobrego 🙂

  • paulina
    09/08/2016

    Niestety znam to z naszego przedszkola. U nas jest telewizor i odtwarzacz dvd. Panie na samym poczatku zaznaczyly ze to tylko po to aby dzieciakom pokazac cos fajnego, materialy edukacyjne. Niestety skonczylo sie na tym ze coraz czesciej, szczegolnie w deszczowe dni dzieciom wlaczane sa bajki. No niby nic zlego tylko tyle ze dzieci te bajki przynosily z domu. Np. Historie barbie czy cos w tym stylu i gdy moje dziecko i inne to nie zainteresowalo i zaczely rozrabiac bo sie nudzily dostaly za to kare. I gdzie tu logika i sens. Moj syn oglada bajki, uzywa sam tableta ale jest to moj sposob na skorzystanie z toalety czy przygotowania kolacji a jednak od przedszkola wymagam troche wiecej uwagi wobec mojego dziecka nawet w deszczowe dni kiedy sa caly dzien w sali. Niestety jest to przedszkole panstwowe i nasze argumenty koncza sie na tym ze sie czepiamy, a pozniej odbija sie to na naszych dzieciach.Zostaje nam zmiana przedszkola, niestety brak miejsc w innych panstwowych lub na prywatne. Albo wojna i ciagle przypominanie czym przedszkole zajmowac sie powinno.

Comments are closed.