Świąteczna depresja

Świąteczna depresja

Choruje na nią moja co druga koleżanka. Mimo, że różnimy się we wszystkim. Niektóre lubią sprzątać i prać, a niektóre wolą poczytać książkę lub iść na rower. Mają małe mieszkania i duże domy. Wierzymy w rożne rzeczy, a jednak dopada nas ten sam pieprzony wirus. Co to do cholery jest??
Przecież wiemy jak ważny jest ten swiąteczny czas. Wiemy, że powinniśmy dodatkowo wybaczać i kochać (a najlepiej robić to cały rok!), przynajmniej trochę skupić się na tym co to za święta. Celebrować wspólny czas…
A tu dupa. Płakać mi się chce, bo w około jest bajzel, dzieci w domu, więc sprzątanie z nimi przypomina mycie zębów podczas jedzenia czekoladek. No bezsens.

Żarcie nieugotowane, a czas się kurczy. I chociaż, żebyś w związku z tym że nic nie robisz, nie poczuła się przypadkiem wypoczęta. A skąd! Nerwy zniszczą każdą minutę, nawet tą którą spędzasz siedząc nieruchomo w fotelu.

Wszyscy na siebie działamy destrukcyjnie. Ze starym nie dogadasz się, bo w pracy wszyscy mają sraczkę, że koniec roku i na siłę chcą pokończyć tematy. Potem kurtuazyjne prezenty i firmowe wigilie. No facet ma odcięta bańkę kompletnie.

Wraca w nocy i siedzi nad robotą do rana. W sklepach ludzie już zahipnotyzowani na branie. Chcą szybko, dużo i tanio. A, że tak w naturze nie ma, to łażą po tych supermarketach jak tykające bomby. Wystarczy, że za długo szukasz karty płatniczej w torebce, a już odpalają ładunki. Dzieci, jak wiadomo to katalizatory Bogu ducha winne, są odzwierciedleniem naszych emocji. Razy dwa.

Więc masz ochotę zakneblować i przywiązać je do kaloryfera. I taką naładowaną w złości, siadasz i wyjesz. Bo to wszystko bez sensu. To nie jest post w którym będę ciocią dobrą radą. Nie napiszę o tym, co robić, a czego nie robić. Ja kompletnie tego nie wiem. Czy to chore ambicje? Czy wyuczone zachowania jeszcze w dzieciństwie?

A może nasze życie, miasto i praca narzuca nam taki styl? Żeby dużo, pięknie, szybko itd? Przecież jeśli czytasz to, to znaczy ze myślisz na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że to nie tak powinno wyglądać. Że mimo że nie wyprasujesz wszystkiego, to Jezusek do Ciebie przyjdzie. Czy ktoś tam inny przyjdzie. Kto zechcesz – byle by nie był zmaterializowany.

Czy ludziom odcina jakieś racjonalne myślenie? Przecież to tylko 3 dni! W tym jeden pracujący. A przy okazji wydamy pół pensji, którą często dostajemy już przed świetami. Ani nie przeżremy tego jedzenia, ani nie odpoczniemy siedząc z pełnymi brzuchami. A świadomość po co te Święta, to już większość nawet nie skuma. Na pewno jest wielu którzy np. wyjadą na Święta do ciepłych krajów. Mój głos w głowie mówi: No jak to? Wyjechać? A rodzinna wigilia? A pierogi i kościółek? A zima? (śniegu w Święta nie było odkąd urodziły się moje dzieci). Czułabym, że coś tracę po czym na koniec świat mam wrażenie ze straciłam głownie siły. Czy Wy macie jakieś pomysły co zrobić, żeby uratować swiąteczny klimat? Błagam, piszcie bo ja już głupia jestem…

3 comments
  • ka
    22/12/2016

    mam podobnie…i jeszcze co komu kupić, milion prezentów dla dzieci co wszystko mają.budżet nie wytrzymuje i nerwy też.za rok jadę do ciepłych krajów…

  • Rooda
    23/12/2016

    Fakt, tak jest. Ale….. od jakiegoś czasu moje dzieci wiedzą, ze mama woli widelcem pole zaorać niż posprzątać. Że ważniejze są wygłyupy niż świąteczne porządki, id3alne wnętrza. Tegoroczne święta są mega trudne. Zbyt dużo śmierci, zbyt dużo smutku… Mimo nawrotu depki mam na Wigilii łącznie 13 osób. Wszyscy poranieni, obolalali. Skończyliśmy właśnie wspominki. Kominek, wino/piwo/etc, stare zdjęcia. Jutro planujemy połączenie via net z tymi, którzy być z nami nie mogą. Może uda się stworzyć swoistą rodzinę patchworkową? Mimo świerzych blizn, starych i łez niewypłakanych?

  • tata za wsze w pracy
    02/01/2017

    Ja jakoś dałam radę. Wigilia na 11 osób. Potem to już tylko było gorzej…
    Jest już nowy rok, brak sił, depresja, brak prawdziwych przyjaciół,
    Myślę o feriach z dziećmi i znów, że ja to się do niczego nie nadaję… Na nartach nie jeżdżę, ciągle chora…
    Czyli znów prze zemnie będą siedzieć w domu. Nudzić się i oglądać tv…
    Co ja jestem za matka

Comments are closed.