Sylwester z dziećmi, fajerłorki power

Sylwester z dziećmi, fajerłorki power

Czekałem na moment kiedy przyjdzie nam zmierzyć się z Sylwestrem z dziećmi. Wiecie o co c’mon, Piccolo, Henkell, takie tam, Pizza Dominium. hamburgery, sushi, piwo bezalkoholowe, Sylwester z Dwójką, trójką, piątką, Polsatem, TVN, strzałami petard…
I właśnie na ten moment czekałem. Jak to wspaniale być w tylu miastach jednego wieczoru, oglądać tańczące gwiazdy, mistrzów programów typu You Can Dance. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że to ma sens. Te programy trzymają poziom. Nawet jeśli leży choreografia, to fajna jest scena. Bo jest na przykład bardzo duża. Większa niż duża, i świeci. Bardzo świeci.

Noo. Takie rzeczy ogląda się teraz w TV. Nie możemy już narzekać, że telewizja karmi nas shitem. Bo nawet jeśli, to jest to shit całkiem dobry!

A z dziećmi jest jazda, bo jak widzą tańce skakańce, to robią to samo. Jak się okazuje potrafią bawić się lepiej niż dorośli. Pizza pepperoni wchodzi jak kaszka z mlekiem. BLW, czy jak mu tam, jest zadowolony.

Przed 23:00 jedno z dzieci już spało, a drugie czekało na fajerwerki. Niestety czas do północy dłużył się nam wszystkim. I to jest moment niezrozumiały dla bezdzietnych. Kto normalny idzie spać przed północą?

My wytrzymaliśmy, choć w hollywoodzkim stylu syn zaczął zasypiać o 23:58.
Ale walczył. Walczył i dotrwał. Fajerwerki zrobiły mocne wrażenie. 15 minut oglądania i wciąż nie miał dosyć. Nie dziwię się. Pomimo głośności, ładnie to wygląda. I takie wspomnienia są prawdopodobnie #niedozastąpienia.
Zatrzymajcie się w sylwka o północy i spójrzcie w niebo.
Warto od tego nie uciekać.