Szanowny Ministrze Pracy

Szanowny Ministrze Pracy

Szanowny Ministrze Pracy,

piszę do Ciebie ten list, ponieważ nie potrafię uwierzyć, że wciąż produkuje się tak beztroskie publiczne rozmowy na temat rodziny. Lubię porównywać sytuacje występujące w sferze polityki, do swojej pracy. Pozwala mi to ocenić, jaką wiedzę i zaangażowanie trzeba mieć, żeby być orędownikiem swojego sukcesu. W mojej pracy, jeśli ktoś nie pracuje przy konkretnym projekcie, nie mówi, że ma w danej dziedzinie doświadczenie. Ja od pewnego czasu nabieram doświadczenia w zarządzaniu rodziną. Firmą obsługującą mnie i moją rodzinę jest zwany przez Ciebie „Rząd”. Nie jestem zadowolony ze świadczonych przez Was usług. Nie dowozicie. „Rząd” skutecznie zadbał o to, żeby odechciało się mieć dzieci.

Wokół rodziny powstał znów dobry klimat. Ale to nie Wasza zasługa. Tak zwany rząd, nie siedzi z nami w domach. Jedyny sposób w jaki do nas mówi, to za pośrednictwem rachunków i ulotek wyborczych. Ale jeśli ludzie zgromadzą się i powalczą o swoją rzeczywistość, to zawsze znajdzie się jakiś polityk, mówiący, że to zasługa jego i jego kolegów. Otóż, Panowie – Nie. To nie Wasza zasługa. To zasługa nasza, – Rodziców.

Nie wiem jak dużym ignorantem trzeba być, żeby zwracać się do ludzi mających problemy z „Rządem”, w sposób skrajnie pozytywny. Don’t talk bullshit man. Podoba mi się system Japoński. Jeśli projekt nie jest w pełni wykonany, nie osiągnąłeś efektu. Przeproś za porażkę swoich wyborców. To, że jest lepiej w tak zwanym rodzicielstwie, to nasza zasługa, Polityku. My rodzice pracujemy więcej, staramy się bardziej. Wy nie obniżacie nam poprzeczki.

Żyjemy w czasach kiedy możemy powiedzieć „sprawdzam”. W trakcie ostatnich trzech lat mojego bycia rodzicem, rząd starał się niemalże na każdym kroku, aby nie było cokolwiek łatwiej. Przepraszam. Parę rzeczy poprawiliście, ale tempo jest takie, że nie przystoi standardom rynkowym. Dlaczego mamy mówić, że coś się polepszyło, skoro każdy z moich znajomych zna kogoś, kto jest aktualnie w tarapatach dzięki „pozytywnym zmianom w sferze rodzicielstwa”?

„Dziś modnie jest mieć dziecko”.  Tu nie chodzi nawet o to, że drogi Ministrze prawisz głupoty. Tu chodzi o podstawowe zrozumienie definicji słowa: dziecko. Modnie? Czy dziecko jest małym Maltańczykiem? A może pasuje do pory roku? Zaraz, zaraz. A może do pory zbliżających się wyborów?

Definicja słowa moda:
Moda – w potocznym rozumieniu oznacza potrzebę naśladowania innych, aby się identyfikować z nimi, ta psychiczna potrzeba najdobitniej jest widoczna w ubiorze. Moda występuje także w innych dziedzinach życia społecznego. Wiąże się z pojęciem stylu, ale nie jest jego synonimem podobnie jak pojęcie elegancji. Może być modny ubiór, wygląd, sposób zachowania, lecz także styl muzyczny, styl artystyczny, światopogląd czy pewien sposób postępowania, czyli ogólnie rzecz biorąc styl życia, który jest popularny w jakimś czasie w jakimś środowisku. „

Z tą wiedzą. Serio, modnie, modnie jest mieć teraz dziecko?

„Staramy się.” Ministrze. Można starać się 3 miesiące. Po latach, trzeba mieć wynik. Nie wyobrażam sobie, żeby firmy nie mające efektów działały latami. Firmy rodziców są zamykane, jeśli poślizgnie im się noga. Jakie konsekwencje ponosi kolejna osoba zajmująca się tematyką rodzicielstwa w naszym kraju? Public Relations, załatwia pewne tematy. Ale jeśli mówi się ludziom, którym nie jest lepiej, że jest lepiej – to trochę takie… mocno naiwne. Starać się można o dziecko. I może nie wyjść. Ale to jedyna rzecz o jaką przystoi starać się politykowi. Polityk mówi, że będzie skuteczny. Dlaczego przestaje zaraz po wyborach? Co tam się dzieje, że taka niemoc wstępuje w człowieka?

Żeby dostać tak zwany 1000 zł z becikowego trzeba spełnić 21 warunków – oczko! Jeśli nie mieszkasz w swoim mieście, musisz wydać często kilkaset złotych, żeby zorganizować dokumenty potrzebne do odebrania becikowego. Ale i tak na koniec może okazać się, że nie spełnia się warunków. Można się odwoływać, ale to pochłonie kolejne setki złotych. Tych problemów macie mniej, bo ludzie przestali liczyć na jakąkolwiek pomoc z Waszej strony. Statystyki rosną, ale sens się nie zmienia. Nie naprawiacie, odnoszę wrażenie, że nie działacie. Nie wiem ile wody musi upłynąć, zanim coś się zmieni. Ale bez resetu i spojrzenia na aktualny stan naszego wspólnego interesu w sposób realistyczny i wiarygodny, nie ruszymy. Nie możemy ciągle udawać, że problemy znikają. Może to tylko my nie mamy dostępu do publicznego przedszkola. Może my się łapiemy, na „za 2 lata zbudujemy przedszkole”. Za dwa lata, dzięki. Interesuje mnie tu i teraz. Dwa lata temu ktoś inny też obiecywał, że to wszystko będzie już dzisiaj gotowe. Ale już go nie ma. Nie ma odpowiedzialności za to, że nam było faktycznie/realnie/prawdziwie źle.

Żeby nie było, że wyłącznie narzekam. Bardzo cieszy mnie fakt, że pojawiacie się w tak zwanych mediach społecznościowych. Za każdym razem kiedy pisałem do posłów i ministrów wprost na e-mail, pozostawałem bez odpowiedzi. Publiczna forma jest skuteczniejsza, zdecydowanie.

Kiedyś miałem też więcej cierpliwości, siedziałem cicho. Dziś nie potrafię już słuchać propagandy miłości. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Niektóre rzeczy nie działają, wiele rodzin cierpi przez trwające latami reformy. To wstyd. Trzeba się wreszcie do tego przyznać. To niestety też nasza wina, bo nie wymagamy od polityków niczego. Kompletnie niczego. Pora to zmienić. Niestety słabi pracownicy rządu i źle załatwione tematy, muszą spotykać się z krytyką. Jeśli ja – rodzic cierpię, bo ktoś nie wykonał swojej pracy należycie. Jeśli taka sytuacja powtarza się, naście razy, to jest to już wyraźny problem. Trzeba go rozwiązać. Mówienie o nim nie pomaga. Wiecie?

Dawanie karty zniżkowej dla biednych rodzin/wielodzietnych rodzin to jest genialny dowcip. Taki system rabatowy realizowałem 5 lat temu. Wtedy to ludziom pomagało. Dzisiaj dajecie kartę na której Carrefour daje -10% do zakupów. Wiecie co, to żart. Na 2 zł. produkcie taka rodzina oszczędzi 20 groszy. Przecież to jest system jawnej promocji dużych firm, zazwyczaj źle dbających o rodziców. Powiedzcie, czy partnerzy akcji z kartą-dla-wielodzietnych nie uzyskują wiele lepszej promocji, niż dają realnie wsparcia? Ktoś dał ciała. Zasadność tej akcji jest żartobliwą formą pomocy. To jest niemoc. Ale za jakie budżety. Boże, sprowadź takie projekty do mojej firmy to moje życie stanie się łatwiejsze.

Życzę sobie i Wam, żeby obietnice zaczęły się spełniać. Zacznijmy wszyscy weryfikować obietnice i efekty działań niektórych osób, zwłaszcza tych, które mówiły do nas. Politycy, nie odbierajcie nam naszego sukcesu. Podpisujcie się pod „udanymi” projektami dla firm. Podpisujcie się pod gospodarką. Podpisujcie się pod górnikami. Ale nie podczepiajcie się pod rodziców. Macie z nami bardzo mało wspólnego.

Tata w Pracy/Kamil Polny

Rozmowa, która  doprowadziła do powyższych wynurzeń, znajduje się tutaj:
 http://mamadu.pl/114631,wladyslaw-kosiniak-kamysz-przyszla-moda-na-dzieci
1 comment
  • OjciecPracujący
    16/10/2014

    a teraz uwaga: do mojej żony przyszła do domu policja z tekstem: „nielegalnie pobiera pani świadczenie zus”. po tym jak prowadzac dzialalnosc gospodarcza wystapila o najnizsza mozliwą wysokośc swiadczenia macierzynskiego.

    Taka to jest pomoc. a nie zaplac składki zus to przychodnia cie na kopach wygna.

Comments are closed.