Wychowywać, wynająć, odsprzedać albo zatrzymać

Wychowywać, wynająć, odsprzedać albo zatrzymać

Wszystkie doskonale znacie swoje domowe realia. Gdyby popatrzeć na polskie zarobki, to można by uznać, że jesteśmy cudotwórcami. Koszty życia przebijają to co zarabiamy. A jakoś dojeżdżamy do kolejnego „pierwszego dnia miesiąca” i ogarniamy dobrze swoje rodziny. Jest jednak przy okazji wiele rzeczy, które trzeba przepracować w młodych rodzinach.

Na przykład odkładanie pieniędzy. Jest to dla większości tylko ciekawostka, którą zrealizujemy „jak się tylko odkujemy finansowo”. Rachunki niestety naliczają się już automatycznie przez systemy komputerowe. Faktury wpadają o idealnie wyliczonych godzinach.

Nikt już na nas nie poczeka. Rachunki i podatki są bardziej punktualne niż zegarek. Tak, wszystko w codziennym życiu działa jak w zegarku. Wynika z tego coś prostego. Nawet gdyby bardzo chcieć, to nie da się funkcjonować sprawnie bez kasy. Trzeba ją zdobywać wszelkimi możliwymi sposobami. Bilet, rachunek za taksówkę, śniadanie, mandat, abonament. Samo się nie zapłaci.

Choć są te nowe trendy tak zwanego „minimalizmu”, pokazywane w nowych filmach dokumentalnych. Na przykład coś z Netflix: 
Minimalism: A Documntary About the Important Things. 
https://www.netflix.com/title/80114460

Ja jakoś nie potrafię jednak wbić sobie do głowy pełnego minimalizmu. Wydaje mi się, że już go kiedyś doświadczyłem. Wcale nie jest taki fajny.

Od wielu lat mówi się o tym, że normalnym modelem rodziny jest taki, w którym to facet buduje domowy budżet. Jak to się mówi: normalna rodzina… Mamusia i tatuś mają dziecko. Dziecko to dla nich skarb, cieszą się z niego i z możliwości wychowywania nowego człowieka. Po narodzinach mają genialną relację z dzieckiem, ale jak tylko  skończy się pierwszy urlop macierzyński w pracy, stają przed wyborem:

pracuje jedno z nas i pieniędzy starcza ledwie ledwie, czy pracujemy razem, a wychowywanie dziecka przejmie opiekunka?

Sytuacja bez wyjścia.

I jedno jest najgorsze. To, że najłatwiej jest „porzucić” dziecko na rzecz opiekunki i iść do pracy we dwoje. Wrzucam to w cudzysłów, bo o wskazanie dokładnie o tej części życia mi tutaj chodzi. Jest to najbardziej palący problem większości rodziców. Emocjonalny problem numer jeden. A różnie się ją rozwiązuje. Mamy małe dziecko, ale sytuacja zawodowa jest taka, że jedna pensja to zazwyczaj zdecydowanie za mało. Z jednej strony sytuacja bez wyjścia, z drugiej szansa.

Sytuacja bez wyjścia, bo jeśli masz trzymiesięczne dziecko i brak kasy, to rolą rodzica jest przede wszystkim zapewnienie dziecku podstaw. A podstawy kupuje się za pieniądze. Brutalnie mówiąc, emocjami i miłością jeszcze nikt się nie nakarmił. A jeśli myślisz inaczej, to weź miłość i kawałek ukrój.

Z drugiej strony szansa, bo mając trochę wiary w siebie i pomysł, można być rodzicem mającym dziecko zawsze blisko. Przede wszystkim problem rozwiązuje praca z domu. Cholernie trudno jest to opanować, ale jak już się to zrobi, to człowiek osiąga poziom mistrzowski w planowaniu, myśleniu strategicznym i ogarnianiu pożarów.

3 comments
  • Ewela
    22/07/2017

    Ja pracuję w domu i organizacja pracy z dwójką małych dzieci to podstawa. Nie jest łatwo ale jakoś daję radę i podziwiam każdą kobietę, która po roku macierzyńskiego musi wrócić do pracy i zostawić swojego małego szkraba. Zapraszam na https://www.mamaibobasy.pl/

  • Tomek
    25/07/2017

    No to ja podziwiam każdego kto potrafi pracować w domu z dwójką dzieci. Naprawdę – jak widzę co wyprawia moja dwójka, to nie wyobrażam sobie, żebym umiał sensownie pracować w takich warunkach. Pozdrowienia i pomyślności!

    • Tata w Pracy
      27/07/2017

      Ostatnio zauważam, że nie da się tak pracować. Dzieci podrosły, mają wakacje, dużo czasu – i dużo do powiedzenia. Teraz to jest raczej tak, że albo ujadę i doczekam do nocy, albo padam i nic nie robię.

Comments are closed.