Zróbmy to razem!

Zróbmy to razem!

Dzisiaj mam dla Was tekst od mojej ulubionej Doktor Korzeniewskiej. Lubię słuchać mądrzejszych od siebie i dzielić się ich wiedzą. Te wiadomości, to uzupełnienie tego o czym sam ostatnio pisałem. Także, idzie to tak. Mam nadzieję, że pani Justyna Was zainspiruje do działania. Mamy akurat sobotę i trochę wolnego czasu, więc do roboty! Przepraszam… do zabawy!

Co jest ulubioną zabawką?

Na pytanie, która zabawka jest ulubioną zabawką dziecka wielu rodziców odpowie: ta, która jest w rękach kogoś innego. Jest to trafna obserwacja i słuszna odpowiedź. Takie zachowanie nie wynika jednak, jak twierdzi wielu dorosłych, z przekory, kłótliwości, niesforności dziecka, ale jego potrzeby poznawania świata i uczenia się.

Przedmiot, którym ktoś manipuluje jest ciekawszy niż ten leżący spokojnie. W rękach drugiej osoby on ożywa, kusi, skrzy się nowymi możliwościami. Czy można się dziwić, że dziecko wybiera właśnie tę zabawkę? Równie ważna jest sama obecność drugiej osoby, partnera, towarzysza.

W psychologii nazywa się to zjawiskiem facylitacji społecznej, czyli odczuwaniem mobilizującego napięcia w obecności innych osób, którego efektem jest lepszy poziom wykonania zadań przy audytorium, niż w samotności. Dzieci potrzebują podczas zabawy stymulacji ze strony drugiej osoby, dlatego tak ważna jest zabawa z kimś innym. Jeśli nie mają rodzeństwa i kontaktu z rówieśnikami to nieodzowna staje się obecność dorosłego, który jest żywo zainteresowany dzieckiem i aktywny podczas animacji.

Udział rodzica w zabawie dziecka ma wiele poziomów i różne formy. Podstawowy to towarzyszenie, wzmocnione ciepłym spojrzeniem i uśmiechem, zachętą, pochwałą.

Aktywność rodzica jest ważna

Z czasem rodzic zauważy, że dziecko po zrobieniu czegoś psotnego lub dokonaniu ciekawego odkrycia będzie go szukać wzrokiem i czekać na jego pozytywną reakcję. Nawet, jeśli rodzic w tym czasie robi coś innego, ale zerka na malucha, uśmiecha się do niego, zagaduje, komentuje, krzyczy „super!”, podpowiada „teraz hop”, bije brawo – to już zachęca dziecko do wzmożenia wysiłku, ponowienia próby lub szukania nowego rozwiązania.

Wyższym poziomem jest interakcja. Dziecko szybciej zacznie mówić, jeśli rodzic często powtarza jego pierwsze próby wokalne, czyli reaguje na „zaczepki słowne”. Powtarzanie tych rozkosznych „a-gu-gu”, „abu-bu”, „mamamama”, a potem również słów „tata”, da”, „pa”, to nie tylko miłe wrażenie dla dziecka, ale mocna zachęta do mówienia. Podawanie grzechotki upuszczanej przez malucha, chowanie zabawki po to, żeby on jej szukał, zabawa w „a-ku-ku” i „nie ma, nie ma – jest”, pytanie „gdzie jest piesek?”, to działania oparte na interakcji między partnerami, proste w wykonaniu, a doniosłe w stymulowaniu rozwoju dziecka. Niesamowitym doświadczeniem dla malucha jest interakcja z rodzicem w stylu „o zobacz, ptaszek leci”, kiedy opiekun stara się skierować uwagę dziecka na coś w jego otoczeniu. Ciekawy jest fakt, że ono najpierw patrzy na mamę lub tatę, jakby chciało sprawdzić „co się z nią dzieje”, „co mu się stało, że aż świergocze z uciechy”, dopiero potem podąża wzrokiem we wskazywanym kierunku.

Najwyższym poziomem kontaktu rodzic – dziecko jest współdziałanie. Jego istotą jest naprzemienność ról, wyrażająca się w przestrzeganiu zasady „moja – twoja kolej”, „teraz ja – potem ty”. Tutaj potrzeba odpowiedniego zaplecza pozwalającego na takie rozgrywki. Można zacząć od zestawów tematycznych np. w serii Fisher-Price Little People znajdziemy farmę, lodziarnię lub sklepik. Każdy z uczestników wspólnej zabawy odgrywa jakąś postać i rolę, oczywiście zwracając uwagę na to, co robi drugi. Pomocna może być też piłka rzucana na zmianę do określonego celu, klocki z których można zrobić prostą wieżę i nakłaniać malca do zrobienia swojej „takiej samej”, albo kulki toczone na zmianę do siebie tam i z powrotem.

To co dla dziecka jest „odkryciem Ameryki” i „wymyśleniem prochu” w jednym, to dla dorosłego oczywistość, banał, nuda. Jak w tej sytuacji podzielać tę dziecięcą ekscytację światem i radość odkrywcy? Staje się to dużo prostsze, gdy dorosły obserwuje zachowania i działania dziecka. Nawet dla uważnego rodzica jest to teren wielu ciekawych i zaskakujących spostrzeżeń. Patrz na swojego odkrywcę, a nie jego odkrycia, a zobaczysz, że wspólna zabawa jest ciekawa i ekscytująca.

Dr n.hum. JUSTYNA KORZENIEWSKA, psycholog. Swoje doświadczenia zawodowe zdobywa i wykorzystuje w pracy w Instytucie Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Kwalifikacje profesjonalne podnosiła również na rocznym stażu w Bostonie, w Stanach Zjednoczonych. Szczególnie interesuje się psychologią zdrowia, funkcjonowaniem mózgu i możliwościami stymulowania rozwoju dzieci zdrowych, a także chorych i niepełnosprawnych. Zainteresowania te znajdują odzwierciedlenie w prowadzonych badaniach naukowych i profesjonalnych publikacjach. Jest autorką książki „Rozmowy z dzieckiem. Proste odpowiedzi na trudne pytania”, która jest efektem wielu spotkań z dziećmi i zmagań z ich ciekawymi pytaniami. Współautorka książki i płyty „Mamo tato co ty na to? O opiece, pielęgnacji i rozwoju Waszego maleństwa. Dzieciom zawdzięcza stałą ciekawość świata, pragnienie poznawania ludzi i odkrywania nowych form aktywności. Kolekcjonuje nietypowe zabawki, kołysanki i bajki.

Słowo od Taty:
właśnie jedno z moich dzieci poszło spać. Drugie natomiast znalazło foremki do ciasta. Takie metalowe. Do wycinania kształtów. Bawimy się nimi już pół godziny. Nie dość, że można przekładać przez ich środek inne przedmioty (dla córki jest to fascynujące), to mają jeszcze jedną funkcję. Można je wyginać w dowolny sposób 🙂 Myślę, że Mama pogodzi się ze stratą metalowych foremek. W najgorszym wypadku każe mi kupić nowe.

Jest w tej zabawie jeden spory minus. Te foremki już nigdy nie będą służyły do robienia ciasta. Pozostaną już na zawsze zabawką moich dzieci. Miś przez tę zabawę stał się sporo grubszy. Choinka przypomina gwiazdkę, a trzeci kształt… już nawet nie wiem czym był w oryginale.

OK, moi drodzy. Jest sobota, moja żona wróciła dzisiaj do pracy (po prawie 3 latach nieobecności zawodowej). Zostałem z dziećmi sam. Drugie dziecko się budzi. Jak się obudzi, to wracamy na podwórko. Wydaje się, że mamy jeden z ostatnich słonecznych dni do wykorzystania. Zabawki już na nas czekają!

2 comments
  • wojtek
    01/09/2014

    Dobrze powiedziane: „To co dla dziecka jest „odkryciem Ameryki” i „wymyśleniem prochu” w jednym, to dla dorosłego oczywistość, banał, nuda.” – smutna prawda jest taka, że z kilkulatkiem potrafi bawić się prawie każdy, ale z maluchem nieliczni. Większość po kilku minutach albo odpływa myślami, albo zbywa dzieciaka półsłówkami.

  • Artur
    01/09/2014

    Zgadzam się, że aktywność rodzica jest ważna, ale równie ważne moim zdaniem jest zaangażowanie i pasja w zabawie z dzieckiem. Jeśli rodzic bawi się/wykonuje coś z dzieckiem z przymusu, nudną miną, „na odwal”, to dzieciak szybko to wyczuje.

Comments are closed.