Bezczelne żerowanie na rodzicach | Podejrzana agencja castingowa z Warszawy

Home / blog / Bezczelne żerowanie na rodzicach | Podejrzana agencja castingowa z Warszawy
Bezczelne żerowanie na rodzicach | Podejrzana agencja castingowa z Warszawy

Nie lubię takich wpisów, ale muszę Was przed czymś przestrzec. Weźcie popkorn. Na pewno znajdą się ludzie nie widzący w tym problemu. Współczuję im. Wczoraj prawie dałem się nabrać na głupi proceder żerujący na rodzicach i dzieciach. Akcja jest prosta, oferta średnia. Chwyt marketingowy z kategorii „taniość”.

Szliśmy przez warszawską Promenadę. Z dziećmi. Zaczepił nas młody chłopak mówiący, że jego agencja robi właśnie casting do nowego filmu Patryka Vegi.

Samo nazwisko Vega nie powoduje, że oczy otwierają mi się szerzej (Choć kocham wymowę słowa „Siołmaks!”). Pomyślałem po prostu, że przy aktualnej zajawce Bruna na nagrywanie filmów, wpadła nam przypadkowa szansa z której głupio nie skorzystać.

Tym bardziej, że już kiedyś wystąpił w reklamie Nickelodeon. Młody chce nagrywać, jest akurat ktoś kto szuka – jest szansa. W biegu facet zrobił fotkę tabletem. Drugi zapisał numer tel i nazwisko. Nic więcej.

Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy: zdjęcie i lista z nazwiskiem nie były w jakikolwiek sposób połączone. Bez numerów porządkowych nie da się być pewnym, że nazwisko klei się ze zdjęciem. Światło na korytarzu Promenady lipne, zdjęcie wyszły jakości aparatu w Nokii 3310. Ale ok. Każdy robi jak umie.

Dwa dni później ktoś z tej agencji oddzwonił do Oli. Zero szczegółów przez telefon nie mówią, zapraszają na wieczorną godzinę.

Dzieci zdążyły przysnąć w drodze na miejsce. Godzina typu najgorsza z możliwych. Ale dotarliśmy jakoś do tego studia castingowego, czekamy kilka minut na recepcji.

Siadamy w pokoju. Pani zaczyna recytować historię możliwości i hajs, czuć pieniądze. Dile dile dile. Słychać, że jest doświadczona w tym mówieniu. Szacun za warsztat. Opowiada jakie są możliwości, co robią, Na Wspólnej, jakieś takie hity. Skracam tę historię, bo ciężko przepisać taki słowotok…

Pojawia się pierwsza opłata za opiekę csstingową. 60 PLN rocznie od głowy. OK.

Chwilę później okazuje się, że potrzebne będą zdjęcia. Mówię, że dobrze trafiliśmy, bo mam tonę zdjęć sesyjnych moich dzieci. Chętnie udostępnię do portfolio. Niestety trafiam na opór. Zdjęć musi być 40! 🙂 Odpowiadam, że OK, bo mam tyle potrzebnych zdjęć. Niestety znowu opór. Zdjęcia muszą być profesjonalne. Muszą też być na tle. Takich rzeczywiście nie mam. 40 zdjęć „z tłem”, na jedno dziecko. Inaczej nie ma bata, nie da się zbudować portfolio! Albo trzaśniemy 80 fotek na białym tle, albo nie ma o czym gadać.

Tutaj wychodzi najlepsze zagranie. Te profesjonalne białe zdjęcia możemy zrobić na miejscu. Ale fart i przypadek! Fotograf czekał na nas bardzo długo, do późna. Żeby dać nam szansę na zrobienie nieumówionych wcześniej zdjęć. Może nam zrobić fotki. Po 200 pln od głowy. Wzruszyłem się. Taki user care.

Ok, od wczoraj mi trochę przeszło, więc opowiem krótko i delikatnie. Wchodzicie do takiej agencji castingowej z łapanki w centrum handlowym. Wychodzicie z niej chudsi o 520 PLN, bez gwarancji. Ale macie 80 zdjęć.

Nie rzucam nazwami. Ale może ktoś już miał też takie przeloty i może zrobił sobie jednak te fotki… i jest teraz tą gwiazdą telewizora, nieba i prasy? A może to tylko sprytna forma wyłudzania pieniędzy z rodziców brzydkich dzieci.

Update 2020:
Piszecie z pytaniem skąd była ta firma i czy była z mokotowa. Pytacie też czy nadal działa. No więc działa nadal i wydaje się, że nadal funkcjonuje w ten-sam-sposób. Uważajcie.

Comments are closed.