Tata w Pracy: Dzisiaj zaczniemy prosto z mostu. Marcin Krupa. Kim jesteś?
Marcin Krupa: Kim jestem? Często sam sobie zadaję to pytanie. Jestem człowiekiem o wielu twarzach. Różnych na różną pogodę. Mówienie o samym sobie zawsze było dla mnie trudne, chyba, że z kimś swobodnie rozmawiałem.
Mam czworo dzieci, troje tu, jedno patrzy na nas. Dwoje mam z najwspanialszą żoną na świecie, a dwoje wychowujemy razem z najwspanialszą żoną na świecie. Dzieci nie są dla mnie najważniejsze. Są ważne, nawet bardzo ważne. Jednak są rzeczy ważniejsze.
Życie miałem dziwne. Robiłem dziwne rzeczy. Jestem złym człowiekiem o dobrym sercu, który lubi być kurą domowa zajmującą się dziećmi. Ci, którzy widzą mnie pierwszy raz, nigdy nie powiedzą, że potrafię się zajmować dziećmi. Ci, którzy mnie znają, powiedzą, że nawet lepiej niż…
Czemu będę mówił? Ano dlatego, że bycie ojcem to coś normalnego, naturalnego. Ojciec to taka inna matka i odwrotnie, matka to taki inny ojciec. Ojciec potrafi zrobić wszystkie te same rzeczy, jak każda matka. Z jedną różnicą, która stoi kością w gardle pewnym nieogarniętym ludziom, INACZEJ.
A to nie oznacza gorzej. Od kilkunastu lat ogarniam rzeczy, które przerosły niejedną kobietę. Jestem kimś wyjątkowym, NIE. Wyjątkowa jest moja żona i wiele innych osób.
Tata w Pracy: Dużo pracujesz, co robisz w życiu codziennym?
Marcin Krupa: Wykonuję kilka prac. Zajmuję się radiologią w zakresie medycyny ludzkiej i weterynarii oraz systemów bezpieczeństwa. To jedno z moich głównych źródeł utrzymania. Zmusza mnie do ciągłego bycia w biegu i ciągłej nauki. Cóż, trzy specjalizacje, w tym dwie medyczne, zmuszają moje stare szare komórki do ciągłego biegu.
Zajmuję się medycyną wojskową. Jestem instruktorem szkolenia podstawowego. Ratownikiem. W sumie można to podciągnąć pod punkt A, jednak to inna para kaloszy, która fajnie brzmi, ale wygląda makabrycznie. Cóż, wiedza przydała się nie jeden raz.
Pracuję na strzelnicy. Jestem instruktorem oraz sędzią sportowym. Sprawia to dużo frajdy, zwłaszcza jak człowiek widzi, jak dziewczyny potrafią utrzeć nosa kozakom.
Przez wiele lat zajmowałem się tworzeniem i prowadzeniem pewnego czasopisma. Przerodziło się to w tworzenie własnego projektu, bycia korespondentem wojennym, który z powodzeniem, aż do 2018 budowałem. Przyniósł wiele dobrego. Niestety zostałem pozbawiony owoców pracy, ale to historia sama w sobie. Nadal staram się być korespondentem wojennym.
Tata w Pracy: Czy dzieci lubią Twoją pracę?
Marcin Krupa: Moja żona mówi, że tak. Młodszym się podoba to co robię. Najstarszy, nie wiem, kupił sobie karabin, zbudował apteczkę, coś go tam medycyna ciągnie.
Tata w Pracy: Czy praca którą wykonujesz koliduje z życiem rodzinnym? Jak sobie z tym radzisz? Starcza czasu, czy to są wyzwania?
Marcin Krupa: Zawsze starałem się dostosowywać swoją pracę i naukę do zajmowania się dziećmi i domem. Często było tak, że dzieci były ze mną w pracy, na studiach, były ze mną na służbie lub wyjeżdżały ze mną. Zajmowanie się dziećmi było i jest dla mnie czyś normalnym i naturalnym. Często byłem widziany z nosidełkiem na klacie, latającego po mieście, urzędach, czy innych miejscach.
Ostatnio trochę praca koliduje w tym aby się na 110% zająć dziećmi, choć od 9 lat staram się swoją pracę dostosować do rytmu życia rodziny. Być każdej nocy w domu, aby dzieci przywitać rano lub/i pożegnać wieczorem. Jak sobie radzę. Robię bardzo dużo kilometrów.
Dzieci mam już podrośnięte, a nawet przerośnięte. Dzięki temu oraz wychowaniu, mogę więcej czasu poświęcić pracy. Nigdy nie starcza czasu. Jak to mówią, do wychowania dzieci potrzeba całej wioski.
Praca ciąży i koliduje. Koliduje w tym aby móc być z żoną tylko dla siebie.
Tata w Pracy: Czy uważasz, że starcza Ci czasu na dzieci?
Marcin Krupa: Staram się poświęcić im maksimum, czasem brakuje, bo mamy sporo problemów. Wychowujemy z najwspanialszą z żon, troje bardzo odmiennych od siebie dzieci. Każde ma inne wymagania i inne potrzeby. Jedno ma Zespół Aspergera i inne sprzężone problemy rozwojowe. Drugie ma ADHD i problemy z metabolizmem. Trzeci promyk serca, to kopia swojej mamy, które przysparza mi najwięcej siwych włosów, wymaga ciągłego karmienia wiedzą i rozrywką
.Na wiele rzeczy nam nie starcza czasu. Pewnie dlatego, że sami się wciąż uczymy, pracujemy i robimy szereg różnych rzeczy, jak np. zajmowanie się własnymi końmi.
Tata w Pracy: Jakiej umiejętności przydatnej w pracy nauczyły Cię dzieci?
Marcin Krupa: Czego nauczyły… Zrobiły ze mnie matkę . A serio, nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. O tym raczej powinni powiedzieć ludzi, którzy mnie znają od lat i widzą jakieś różnice. Może stałem się odrobinę bardziej poukładany. Gotować zawsze umiałem, więc tego raczej nie. Ze sprzątaniem też nie miałem jakoś problemów. A partyzantkę z przebieraniem dzieci w locie znałem wcześniej z innej formacji.
Tata w Pracy: Jak odpoczywasz od dzieciaków i ładujesz akumulatory, żeby mieć dla wszystkich siłę i dobrą energię?
Marcin Krupa: Podobno da się od nich odpocząć czy nawet coś tam naładować. Czasem da się je sprzedać po dobrych i mniej ludziach. Jeżdżę motocyklem choć z tym ostatnio trochę ciężko, ze względu na stan zdrowia po wypadku. Jeździłem dużo samochodem terenowym. Strzelam i uczę ludzi jak strzelać. Nurkuję, to najbardziej oczyszcza mi umysł. Kocham żonę. Uczę się i ludzi, robię dziwne rzeczy (np. wypad do Wawy na hindusa), albo najzwyczajniej leżę i się byczę.
Tata w Pracy: Spróbuj powiedzieć coś co pokrzepi wątpiących, poprawi humor zmęczonym, doda siły niewyspanym i pokaże Dobry Przykład.
Marcin Krupa: Wątpiących w co? W bycie ojcem, w swoje możliwości czy umiejętności? Siedzę właśnie z przemądrzałym siedmiolatkiem, którego z nudów roznosi. I szczerze, mimo, że mnie strasznie denerwuje, to za skarby tego świata go nie zamienię. Dziś żyjemy w dziwnych czasach. Wiele z tych zwątpień czy powątpiewań to są dziwne rzeczy, totalne głupoty jakieś.
Tak, kasa jest ważna, to tamto ważne. Dzieci zabierają coś tam, hmm CO? Ja nie wiem, mi jedynie coś tam odwlekły w czasie. Z dziećmi można robić bardzo dużo rzeczy. Nasze najmłodsze, miało 3 tygodnie kiedy pojechaliśmy z nim na przeprawę terenową. Miał 6 miesięcy kiedy pojechał pierwszy raz na strzelnicę. Jeździmy, bawimy się. Chcesz jechać na koncert, przygotuj się i jedź. To tak proste, że aż trudne.
Mieszkamy na wsi, takiej prawdziwej, w środku wielkiej polany w lesie. Kilometry od tzw. Cywilizacji, która dla wielu ludzi jest podstawą istnienia. Jeździmy do szkół, które są oddalone około 40 km. Dla wielu to coś nie do pojęcia. Dla nas, to czasem coś męczącego. Ale rekompensata w postaci widoku, zawsze będzie większa.
Dzieciaki, które wychowujemy, każde ma swoje problemy, najstarszy ma ADHD i problemy z metabolizmie, średni jest wcześniakiem, z wieloma zaburzeniami rozwoju oraz zespołem Aspergera. Najmłodszy to żywioł, który ciężko utrzymać w ryzach, który wymaga ciągłego karmienia intelektualnego oraz wyżycia fizycznego, taki klon swojej mamy, choć podobno podobny do mnie .
Wszystkie te słowa w jednej całości brzmią jakoś dla mnie dziwnie i robią ze mnie nie wiadomo kogo. A to przede wszystkim mojej żonie należą się oklaski i wyrazy uznania.