Jedna z moich babć mawiała kiedyś do mnie tak: „Ty mieszkasz w tym mieście, ja widziałam wiadomości, ty nie wychodź na ulicę bo cię tam zabiją!!” Najwyraźniej tego typu lęki i paranoje przychodzą z wiekiem, bo właśnie widzę i czytam coś podobnego u obcej (ale rozpoznawalnej publicznie) osoby. Czytam u jednego ze swoich autorytetów „od dzieci”. Może to prowokacja do dyskusji w którą po prostu daję się właśnie zamieszać. Whatever. Temat jest dobry, więc daję się sprowokować do dyskusji i dorzucam swoje trzy grosze.
Pani Dorota Zawadzka (so called Superniania) wrzuciła dzisiaj na swojego Facebooka pytanie: „Czy ktoś może podać JAKIKOLWIEK powód, dla którego dzieci biegają po plaży na golasa? Ja nie znam…” [idź na profil Dorota Zawadzka >>]
Możliwość #1 – zły i niewidoczny pedofil
Wiecie co. Rozumiem, że to pytanie odnosi się przede wszystkim do tak zwanego zjawiska pedofilii. Rozumiem, że to pytanie sugeruje, że biegające po plaży nago dzieci mogą paść ofiarą tzw. pedo-wariatów pedo-fotografów. Ukradkiem zrobią zdjęcie Twoim dzieciom, i będą je sprzedawać na jakimś czarnym rynku porno zdjęć. Inni będą to oglądać i robić sobie dobrze.
Godzicie się na ograniczanie swobód w ramach teoretycznego ograniczania dostępu pedofilom? Nie wiem czy wiecie, ale pedofilia to nie jest pojedyncza sytuacja – nie występuje jednego dnia i nie znika innego. To jest życie skupione wokół dzieci. W szkole podstawowej miałem nauczyciela pedofila. Komuś udało się zastopować go w porę? Nie bardzo, zrobił swoje, wyszedł. Wrócił do ludzi.
Będąc na plaży masz swoje dziecko na oku. Daj mu żyć. Tak jak celebryci nie uciekną od paparazzi, tak Ty idąc w miejsce publiczne nie ochronisz swoich dzieci przed wzrokiem innych ludzi. Nie ma żadnej różnicy, czy będzie w ubraniu czy bez. Jeśli trafi się pedofil, którego kręcą ubrane w skąpo ubrane dzieci to co wtedy? Założymy tym dzieciom kożuch?
Możliwość #2 – wychowanie
Innym sensem może być sens wychowania dziecka. Tutaj zasady są według mnie proste. Dziecko nie powinno mieć ograniczeń w początkowej fazie życia. Od niemowlaka nie tłumaczymy dziecku: Teraz szybko zmienię Ci pieluchę żeby nikt nie widział co tam masz (jak by to było coś innego niż ma reszta świata – jest tam tzw. dupa, kupa itd – każdy ma taki zestaw).
1,5 roczne dziecko ledwie chodzące, w upale, w pieluszce, to smutny widok (wyobrażam sobie co się tam pod pieluchą dzieje). Idąc dalej, puszczam 2-3 latka na plażę w pełnym ubiorze. Ma ciągle mokre ubranie, ma ciągle piach pod tym ubraniem, jeśli nie umie jeszcze zrobić kontrolowanego siku to ma też tam takie niespodzianki. Po co cała ta szopka z udawaniem, że dziecko musi być tak dorosłe jak my?
Możliwość #3 – normy społeczne
Ostatnia rzecz, czyli taka która mnie osobiście najmniej boli: normy społeczne,
bo:
– ludzie się zgorszą (trzeba mieć nieźle poklejony sens, żeby gorszyć się nagością dzieci)
– dziecko przypadkiem zrobi siku na piasek i komuś zrobi się niedobrze (j.w.)- … nie wiem co jeszcze, bo dopuszczam, że człowiekowi nieuformowanemu można pozwalać na więcej.
Odniesienia do innych sytuacji.
Jeśli już mamy grać strachem i jeśli dziecko na plaży ma być ubrane, bo boimy się o to, że ktoś w jakiś niefizyczny sposób wykorzysta jego nagość to bójmy się też i unikajmy:
– ulicy i jeżdżenia samochodem – bo na ulicach giną ludzie, więc możemy i my,
– banków, bo są napady rabunkowe i możemy zostać zastrzeleni
– chodzenia wieczorem po ulicy, bo zdarzają się gwałty,
– chodzenia po ulicach zimą, bo bywa ślisko i można złamać nogę,
– jedzenia w barach, bo można się zatruć.
itd, itd.
Moje dziecko będzie chodzić nagie, dopóki nie będzie mu to przeszkadzać i dopóki będzie mu tak wygodniej. Jeśli zobaczę, że ktoś robi mu zdjęcia, to zareaguję. Nie muszę mówić w jaki sposób. Opanujcie się ludzie. Jeśli wybieracie życie w strachu przed innymi lub w poczuciu konieczności spełniania norm innych ludzi – to róbcie tak jak chcecie. Ja nie chcę, żeby moje dziecko żyło w przekonaniu, że w tak fundamentalnych sprawach jak akceptacja swojej fizyczności musi spełniać czyjeś wymagania. Sami sobie próbujemy robić piekło.