Jak wychować sobie córkę? Da się?

Jak wychować sobie córkę? Da się?

Tytuł jest przewrotny, bo tak naprawdę to córki wychowują sobie ojców. Nawet jeśli wydaje nam się, że jest inaczej.

Budowanie więzi z córką wymaga wielu umiejętności. Jeśli masz syna i myślisz, że ogarniesz tym sposobem gotowe rozwiązanie na córkę, to się mylisz. Bo to tak nie działa.

Zakładając, że prowadzasz córkę regularnie na zajęcia karate, uczysz jej słuchania hard rocka i jeszcze dajesz jej wielkiego psa, który ma jej pilnować, to i tak martwisz się o nią non stop.

Nawet jak wychowasz ją na ostrą chłopczycę i postarasz się, żeby była ostra jak skalpel i twarda jak skała, to z niej prędzej czy później i tak wyjdzie słodka dziewczynka, która potrzebuje spokoju i miłości.

Najbardziej chyba jednak facet musi nauczyć się cierpliwości i poszanowania każdych najmniejszych nawet emocji. Tych samych emocji, których chłopaków zazwyczaj się instynktownie oducza.

Family love.
Family. Im mocniejszy cios ma Twoja córka, tym więcej spokoju masz w swojej głowie, tato.

Bo trzeba się pilnować na każdym kroku. Ojciec jest pierwszym wzorem dla córki. To tata zawiesza poprzeczkę na odpowiednim poziomie.

I do fajnej relacji z córką na nic zdadzą się sarkastyczne rozmowy, pospieszanie i surowa logika. To nie przejdzie. Cierpliwość, spokój i rozmowa.

Zaczynając od poranka. Jeśli młoda wstanie lewą nogą, to nikt nie będzie miał dobrego poranka, a nawet dnia. Później to już skrajnie zawoalowane sposoby na poprawienie sytuacji się nie sprawdzą.

Rano rozwiązaniem jest chillout muzyka, do spokojnego i powolnego uruchomienia głowy. Jedna roleta do góry i czekamy. Dziesięć czy piętnaście minut i mamy na pokładzie anioła z uśmiechem na twarzy.

Wiem co mówię, bo często przesypiam budziki i budzę się na ostatnią chwilę przed spóźnieniem. Oczywiście dzieci wtedy też wstają szybciej. Tak rozpoczęte poranki powodują, że po wejściu do samochodu nie rozmawiamy ze sobą przez większość trasy.

Ale i na marudę samochodową jest sposób. Gluten. Najlepszy jest ten poranny. Jeśli poranek jest już krytycznie zagrożony wojną, ale mamy wolne 10 minut, to stajemy na chwilę przy ulicy. Po drodze do przedszkola mamy dwie piekarnie, więc jest łatwo coś wybrać.

Najwięcej czasu zajmuje wskazanie, którą bułkę by chciała. Czasami to jest drożdżówka, czasami kajzerka, a czasami 30 centymetrowy gruziński chleb. Serio. Raz weszła z takim do przedszkola, prosto na śniadanie, mówiąc wszystkim, że „tata mi kupił bułkę”. Jakkolwiek by to nie wyglądało, to zdało egzamin. Miałem uśmiechnięte dziecko.

Przedszkolne rytuały

I przy przedszkolu można się na chwilę zatrzymać. Tam też są różne akcje, które można zrobić dobrze, albo źle.

Zimą warto pamiętać, że skafander, szaliki, rękawiczki, zimowe buty, piętnaście koszulek itd, to nie jest łatwa i przyjemna sprawa nawet dla dorosłych. A dziewczyny, nawet te małe, zwracają uwagę na swój wygląd.

Jak po porannej szatni wypuszczasz córkę z włosami a’la huragan, to spodziewaj się, że po południu odbierzesz już burzę z deszczem. Nie warto. Pamiętam, że parę miesięcy temu zapunktowałem, bo zorganizowałem szczotkę do włosów do przedszkola. +100 punktów do perfekcji.

Pizza jest rozwiązaniem
Pizza zawsze jest rozwiązaniem każdego problemu. To wiedza starożytna.

Lila produkuje tony „prac”. Rysunki, ceramika, farbiane zabawy, jakieś montaże z kartonów – i wszystko to ląduje na półce w szatni. Łatwo się w tej ilości pogubić.

Jeśli jednak wykazuje się zainteresowanie tymi małymi dziełami, to wszelkie prace artystyczne dają mnóstwo tematów do rozmów z córką. Lepsza jedna pochwała, niż piętnaście dowcipów.

I jak się człowiek tak czasem zainteresuje, to dużo łatwiej rozmawia się na tematy bliskie dziecku. Rysunki to taka ich dokumentacja najważniejszych spraw.

Jak nie kumasz co się na tych kartkach dzieje to nie kumasz życia i to nie dziw się, że nie macie o czym rozmawiać.

Zwracaj uwagę na czas

Nasze przedszkole działa do godziny 18:00. Często odbieram Lilę na chwilę przed tą godziną. I dopiero po ostatniej zimie zrozumiałem, że w okolicach tej pory występuje już codzienne zmęczenie materiału.

Jest już głód, który doskwiera i psuje humor. Chce się trochę spać, pić. W sumie to „córka po przedszkolu” to tak jak „żona po cały, dniu z dziećmi”. Zmęczenie, rozdrażnienie i chęć osiągnięcia ZEN.

Dlatego znalazłem sposób na córkę. Już po drodze do przedszkola kupuję prowiant. Po wejściu do samochodu czeka piosenka w radio, jedzenie – pierwsze 10 minut przeżywamy bez gadania. Po tym czasie sytuacja się stabilizuje i możemy pogadać na temat wydarzeń dnia.

Ale co warto tu podkreślić. Relacja mamy i taty różni się całkowicie. Jak z przedszkola odbiera ją mama, to jest jak spotkanie przyjaciółek, które nie widziały się od miesiąca. Trzeba się wyżalić, umówić na jedzenie, poprzytulać i do domu.

Z tatą jest marudzenie, niedogadanie i foszek. Dlatego albo się znajdzie metodę na porozumienie, albo przegra się tę małą walkę o dobrą relację.

Dobre rady? Jak współpracować z córką?

    • nie krytykować wyglądu – syn się zaśmieje, córka zasmuci
    • nie używać sarkazmu – syn doceni, córka się obrazi
    • słuchać – bardziej doceni zainteresowanie niż cokolwiek innego
    • jedzenie jest ważne – a pusty brzuch prowadzi do konfliktów
    • spiesz się powoli, dzięki temu wszystko wyjdzie szybciej
    • nie, oznacza nie
    • kłótnia nie jest sposobem, rozmowa tak
    • nie istnieje potężniejsze narzędzie niż cierpliwość
    • nie krzycz – nie chcesz, żeby kiedykolwiek później Twoja córka pozwalała na siebie krzyczeć – komukolwiek
    • w sumie to najważniejsze co można zrobić, to być dla córki takim facetem z jakim pozwolisz jej kiedyś być.
    • Dobra relacja z córką wymaga takiej samej pracy jak dobra relacja z żoną. Skupienie i zaangażowanie.