Kobiety nie rozumieją facetów, bo nie chcą.

Kobiety nie rozumieją facetów, bo nie chcą.

Lata doświadczeń, sto pięćdziesiąt zakończonych badań. Jeszcze tylko analiza i kończę. Badania nad narzekaniami kobiet w stosunku do mężczyzn. Przeprowadzone na grupie reprezentatywnej, której nie mogę zdradzić. Jeśli badania da się streścić w krótkiej formie, to podsumowanie brzmiałoby: dziewczyny, nie kumacie bazy, bo nie chcecie.

Powstało już tysiąc filmów na YouTube, napisano miliony poradników (niektórzy chcą 1000 zł za szkolenie – jak zrozumieć kobietę – a wiadomo, tego nie da się zrobić), stworzono miliardy memów internetowych… wszystko sprowadza się do jednej prostej rzeczy. Laski za dużo chcą rozumieć. Instrukcja obsługi faceta jest tak prosta, że wydaje się Wam, że siedzą tam jakieś kruczki. I dziobią te małe kruczki. Facet po ślubie, albo facet mający małe dzieci nie różni się od tej wcześniejszej postaci faceta. Jest identyczny, tylko niektóre zabawki zamienia na inne fajniejsze zabawki.

Wal z główki, nie przestawajParę dni temu czytałem rozmowę kobiet na Facebook. Takich kobiet, które mają dziecko, męża, albo innego rodzaju partnera. Z jednej strony popłakałem się ze śmiechu, a z drugiej zapłakałem nad naszym smutnym życiem. Każdy kto spadnie do małego dołka zwanego małżeństwo-rozpłodowym-inkubatorem, zderzy się ze ścianą. A nawet z wieloma ścianami. Będzie jedna ściana po drugiej. Zero drzwi, tylko cel narysowany na betonie. I my, partnerzy w biznesie dziecięcym musimy te ściany przebić. Głową. A nawet z głową.

Dziewczyn wydaje się, że tylko one są niezrozumiane. Wydaję na siebie wyrok, wiem. Ponad 70% moich czytelników to kobiety. Do odważnych świat należy. Pomogę Wam w życiu. Pomogę zrozumieć faceta.

Facet to prosty mechanizm. Jeśli jest najedzony, nie jest odwodniony, czuje się potrzebny i zaspokojony seksualnie – jest grzeczny i przewidywalny. Jeśli zabraknie, któregoś z tych elementów – jest taki, że nie chcecie go znać.

Może nie siedzimy całymi dniami z dziećmi, ale wiemy co to znaczy być nimi zmęczonym. Wy musicie spędzić z dziećmi 18 godzin w dniu, żeby czuć się wypompowanym z energii. Pomyślcie sobie, że facet osiąga ten stan już po dwóch godzinach. Jeśli jest głodny, to już po jednej godzinie. Nie wiem czemu tak strasznie cieszy Was, że jesteście wytrzymalsze. My kochamy swoje dzieci i strasznie boli nas, że nie możemy wytrzymać dłużej. W nocy kiedy Wy już śpicie … płaczemy do poduszki, tak żebyście nie widziały. Taka poza. Kto by chciał mazgajowatego faceta?

Kolejnym razem kiedy będziecie krzyczeć, że znowu nie wiemy gdzie leżą pieluchy, zastanówcie się czyja to wina. Rozumiem, że pieluchy w ciągu roku mają 12 „najodpowiedniejszych” miejsc w których leżą. My w odróżnieniu od Was przyswajamy wiedzę. Jeśli po pierwszych trzech miesiącach, zmienicie położenie pieluch… będziemy zagubieni. Nasza nauka poszła w las, musimy marnować swój cenny czas na zapamiętanie gdzie pieluchy znajdują się aktualnie. Trzeba być bezdusznym, żeby pastwić się w tym momencie nad facetem. Chciałybyście po kolejnych zakupach usłyszeć pytanie: gdzie są pieniądze? Założę się, że też nie będziecie wiedziały!

Body. Body po angielsku to ciało. Uczyliśmy się tego przez wiele lat w szkole. Body do też znacznik w HTML’u. Otwiera i zamyka kod strony internetowej. Body to również część damskiej garderoby. Lubimy. I nagle po tym wszystkim przychodzi dziecko. Kolejne znaczenie tego słowa do przyswojenia. Body to takie małe ubranko z guzikami u dołu. Abstrahując od tego czym jest body… jeśli mówicie „podaj mi białe body” nie mówiąc w której szufladzie leży i gdzie dokładnie się znajduje, to czego oczekujecie? Damy Wam najpierw pierwsze lepsze ubranie jakie przylepi się do ręki. Będziecie złe już po piątej wyjętej przez nas części garderoby. Jeśli już na tym etapie nie weźmiecie sprawy w swoje ręce, to podamy Wam wszystko co leży w szufladzie. Oczywiste jest to, że po przejrzeniu wszystkich tych bajecznych ubranek, okaże się, że zrobił się mały burdel i nie wszystko jest ładnie poukładane … to oczywiście nasza wina. Przecież można było zrobić to samemu, dużo szybciej. Wystarczyłoby trochę Waszej inicjatywy. Obowiązki trzeba delegować, ale na osoby kompetentne. Zleciłybyście księgowość swojej sprzątaczce? No nie sądzę.

Jak robimy dziecku mleko w proszku, to zawsze zapytamy „a ile łyżeczek wsypać?„. Nie dlatego, że nie wiemy. Tylko dlatego, że uważamy Was za światowej jakości specjalistki. Tyle razy słyszeliśmy, że jesteście najlepsze w wychowywaniu dzieci, że Wam uwierzyliśmy. Pod ręką mamy fachowca, więc pytamy. My potrafimy delegować. To podstawowa umiejętność każdego dobrego managera.

Wkurzacie się, że usypiacie codziennie dziecko. No dobra, ale czy to nie znaczy, że macie genialną więź z dzieckiem? Ty i Twój bobas stworzyliście duet. W Twoich ramionach dziecko się uspokaja, chce się przytulić i przespać. Natomiast w naszych ramionach łączą się dwa niewidoczne składniki, które powodują, że w dziecko wstępuje szatan. Nie da się zastopować szatana. Trzeba być realistą. My możemy usypiać dziecko, ale nie wytrzymacie słuchania dwugodzinnego płaczu.

Macie jedną tajną broń. Piersi. Zanim pojawią się dzieci, facet zrobi dla nich wszystko. No dobra, może nie wszystko, ale dużo. Bardzo dużo. No dobra, wszystko. W momencie kiedy pojawia się dziecko (a dziecko kochamy nad życie) odstępujemy wszystko co kochamy. Nawet Wasze piersi. Jeśli mówimy „weź proszę dziecko, ono chce Ciebie„, to nie mamy na myśli „weź je, bo ja już nie mogę„. To jest prosty przekaz: „daj mojemu dziecku to co najlepsze„. To chyba powinien być dla Was komplement?

Jeśli trafiło Ci się wychowanie dzieci i siedzisz w domu całymi dniami, to powód do szczęścia. Gdybyśmy to my siedzieli z dziećmi w domu to byłoby wspaniale. Wreszcie moglibyśmy bezkarnie spać do południa, oglądać z dziećmi filmy akcji i nudne seriale w TVP. Faceci mówią zdecydowanie mniej niż kobiety, więc dziecko miałoby więcej czasu na rozwijanie swoich hobby – jazda na deskorolce, chodzenie po linie i tresura psów. Wy jesteście po prostu zbyt przewrażliwione. Musicie się wyluzować. Chcąc nie chcąc Wasze dziecko ma nasze geny (choć czytałem książkę, która mówiła, że geny nie są jednak odpowiedzialne za nasze cechy osobowości). Prędzej czy później z małego potwora wyrośnie większy potwór – podobny do nas. Jeśli nie zaakceptujecie nas – swoich facetów, dzisiaj – nie będziecie kochać swoich synów, jutro.

Love you girls. XOXO

10 comments
  • littleblue
    13/10/2014

    No, no, no, no…. a czy to nie jest czasem pójście na łatwiznę?

  • tedikropka
    14/10/2014

    Hm…hm… no jakby tu powiedzieć, że nadal nie ogarniam 😉

  • Matka debiutująca
    14/10/2014

    Hahaha, to wybrnąłeś. Odrobina wazeliny nigdy nie zaszkodzi, jak się pogłaszcze to baby przestaną się dąsać 😉
    ja się przyczepię tylko do jednego: nie, pieluchy same nie zmieniają miejsca; liczba łyżeczek napisana jak byk na opakowaniu (choć fakt, sama robiłam swojemu wielgachną kartkę instruktażową 😉 i nie, nie cierpię usypiać dziecka 😉

  • jadźka
    14/10/2014

    Niektóre rozumieją, ba, nawet tłumaczą 🙂 To przecież wszystko nasza wina, kiedy Wy nic nie chcecie zrobić i wcale Wam się nie dziwię 😉

  • Żona, Matka, Kobieta
    14/10/2014

    To się nazywa usprawiedliwienie mężczyzny, bo my kobiety jesteśmy do tego stworzone, temu nikt nie zaprzeczy, w końcu to my rodzimy i karmimy swoją piersią potomstwo. Czy to od razu zwalnia mężczyzn od jakichkolwiek starań, żeby jego rodzicielski obowiązek ograniczał się tylko do kilku samolocików i robienia głupich minek?
    Autor pisze, że w ekstremalnych przypadkach (np. głodu) ojciec po godzinie przebywania ze swoim potomkiem nie ma już siły na nic, a kobieta tak może cały dzień: karmić, przewijać, sprzątać, prać, gotować, przebierać, bawić się z dzieckiem, uczyć go siusiania do nocnika czy mycia zębów i tak 7 dni w tygodniu, dzień w dzień. I okazuje się, że mężczyzna nie jest w stanie ogarnąć z ilu łyżek trzeba przygotować dziecku mleko, albo gdzie są pieluchy, bo ciągle zmienia się ich miejsce, przecież to jest śmieszne. Jeśli mężczyzna nie jest w stanie tego pojąć, prostych czynności i naturalnych zmian, to na pewno nie z kobietami jest coś nie tak.
    Odpuszczacie sobie, bo tak jest wygodniej, w końcu wasze kobiety są do tego stworzone.

    • Tata w Pracy
      14/10/2014

      A czy zauważyłaś najdroższa, że śmieję się z nas bardziej niż nas tłumacze? 😉
      My po prostu nie jesteśmy stworzeni do maleńkich dzieci. U nas zajmowanie się dziećmi zaczyna się w okolic 7 roku życia. Potem Wy macie wolne…

      • Aga
        14/10/2014

        Powyżej 7 roku też czasem trzeba ubrać dziecko lub przygotować mu ubrania. Tata tego nie zrobi, bo … nadal nie wie gdzie są ubrania dziecka 😉

  • Anna Niezgódka
    14/10/2014

    hmmm padłam, serio!
    i my nie rozumiemy facetów? wiadomo,że Wy prości jak budowa cepa (bez obrazy 😉 ), dobrze zjecie, pobzykacie, najlepiej meczyk i piwko, a kobieta niech robi w domu za was wszystko….
    wytłumacz mi jak krowie na rowie – skoro ciuchy moich 2 córek od 3,5 roku mają te same półki i miejsca w szafie to dlaczego mój mąż za każdym razem kiedy mówię żeby ubrał młodszą pyta się na której półce są jej ubrania?! tego nie pojmę!
    ale fakt – wy zaspokojeni = zrobicie wszystko co wam się powie

    niestety ale nie zgadzam się na to aby facet tylko zarabiał a reszta „pracy” w domu i przy dzieciach należy do kobiet! chciało się dzieci to się przy nich robi, bo mój mąż za tekst „bo ja pracuję i jestem zmęczony, chcę odpocząć” już nie raz niemal w twarz nie zarobił, bo to że ja nie pracuję i siedzę od 7 lat w domu z dziećmi nie oznacza,że nie jestem zmęczona. Z chęcią się zamienię i ja pójdę do pracy na 8 godz a on niech resztę robi w domu – ja jak on palcem nie kiwnę – zobaczymy kto wysiądzie

  • Matka Wyluzuj!
    14/10/2014

    Cudnie się ubawiłam czytając.
    Ale, jako przedstawicielka kobiet, żon a nawet matek, lojalnie uprzedzam, że jeszcze nie raz i nie dwa dostanie Ci się po głowie za ten tekst 😉

  • smycha
    17/10/2014

    bardzo dobrze literacko, a kto dystansu nie widzi, no cóż się zapieni:) ogólnie wyluzować, dziecko jest najważniejsze, ale mając dziecko nie zapominajmy o sobie, o związku. Jak ma się chwile dla siebie samej i dla męża/ojca, to naprawdę można nie zauważyć, tych przyziemnych czynności obsługowych. Luz, nie musi być zawsze porządek, nie musimy katować się godzinami w kuchni. Można sobie odpuszczać, fakt nazbiera się i nas nie ominie, ale chwila kiedy odpuszczamy jest zbawieniem dla nerwów, zmęczenia i jak się nagromadzi to nagle okaże się, że jak odpuściłyśmy 3 nie to i energii przybyło. Nie skupiajmy i marnujmy, czasu, energii na analizę „wadliwości” ojca dziecka. Nie warto, z tego nic dobrego nie będzie, nigdy.

Comments are closed.