Lepiej jeść mniej, a zdrowo | Kuchnia, a dzieci

Lepiej jeść mniej, a zdrowo | Kuchnia, a dzieci

Najgenialniejsze pomysły to te, które faktycznie sprawdzają się dobrze w codziennych sytuacjach. Z miesiąc temu (dzięki Bonduelle) w naszej domowej spiżarni pojawiło się kilka nowych kartonów z warzywami w puszkach. W naszej piwnicy puszki są normalnym widokiem, więc nie powinno być wielkiego halo.

Tym razem zatowarowaliśmy się jednak w „Porcja na raz”. Są mniejsze od tych, które znamy od zawsze. Czym się różnią od tradycyjnych puszek?

Dwie porcje na raz.
Dwie porcje na raz.

Są małe, więc wykorzystuje je się „na raz”. Ot! Niby kosmetyczna zmiana, a powoduje, że nie wyrzucam niezużytego jedzenia.

Zazwyczaj w gotowaniu wykorzystuję 1/4 dużej puszki… a reszta wjeżdża do czyśćca zwanego lodówką.

A tam powoli odchodzi w niepamięć. Dzień po włożeniu jej tam, nikt nie pamięta kiedy była otwarta, a finalnie jej niedokończone resztki lądują w koszu.

Reszta przemyśleń o małej puszce jest stricte praktyczna.

  1. sałatka

Wiadomo, że najpierw sprawdzę tą mniejszą objętość puszki na sałatce. U nas w domu robię je zazwyczaj dla Oli.

Dla siebie prawie nigdy. Jedna puszka „Porcja na raz” starcza na jedną dorosłą porcję. Mogę otworzyć, dorzucić jej do miski sałaty z dodatkami i mam gotowy zestaw. Dla mnie profit, bo nie przetrzymuję otwartych rzeczy w lodówce. Tam rzadko jest wolne miejsce.

Porcja na raz. Zawartość jednej puszki ląduje w sałatce.
Porcja na raz. Zawartość jednej puszki na jedną dorosłą porcję.

2. Śniadanie

Pamiętam, że próbuję łączyć smaki od zawsze. Moim daniem pokazowym jest bułka z chlebem. Gruzińskie pieczywo z groszkiem jest przy tym lotem w kosmos.
Pamiętam, że próbuję łączyć smaki od zawsze. Moim daniem pokazowym jest bułka z chlebem. Gruzińskie pieczywo z groszkiem jest przy tym lotem w kosmos.

Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził jakiegoś jedzenia na dzieciach. Chciałem zrobić im wystawne śniadanie, które będzie bajkowe. Mieliśmy zrobić piękne zdjęcia, pokazać jak wcinamy naleśniki, albo własne pieczywo z warzywami … rzeczywistość bywa jednak przewrotna. Nie było kiedy zrobić zgodnie z planem. Zrobiliśmy niezgodnie. Jak zwykle.

Rano nie wstaliśmy na czas, goniło nas wszystko. Jedno tylko co musiało się wydarzyć, to musieliśmy wyprowadzić dzieci z domu w wersji „pełny brzuch„.

Otworzyłem groszek, kukurydzę, cieciorkę i fasolkę. Odgrzałem pieczywo i dorzuciłem trochę pomidorów. Pieczywo kupiłem na szczęście dzień wcześniej, w gruzińskiej piekarni.

Dzieci miały spory wybór warzyw. Lilka, który zazwyczaj marudzi, miała co najmniej 3 smaki do odrzucenia. Mogłem jej kazać „zjedz chociaż jedne warzywa z czterech!” 😉 Większe prawdopodobieństwo, że coś się uda trafić.

Gruzińskie pieczywo na ciepło i dodatki
Gruzińskie pieczywo na ciepło i dodatki.

3. Porównanie i wtrącenie

BTW: W międzyczasie robiłem sobie jeszcze test-zabawę. Kupiłem puszkę jakiejś marketowej kukurydzy. Wiadomo po co. Sprawdzałem czy wygląd samych ziaren moich puszek i jakichś marki „nie znam” się różni. No i czy różnią się w smaku. Była spora przepaść, ale nie chcę tutaj robić porównania, bo jest stronnicze. Wrzucę foto kolejnym razem, bo nie chcę wystawiać zbyt dużej laurki dla Bonduelle. Skupiam się na wielkości puszki. Zawartość jest w porządku.

Sałata sama w sobie jest trochę nudna. Kukurydza, groszek, fasola, dają radę jako dodatki na różne dni.
Sałata sama w sobie jest trochę nudna. Kukurydza, groszek, fasola, dają radę jako dodatki na różne dni. Dobra opcja dla ojców, którzy gotują vege mamom, fit dziewczynom itp.

4. W domu spoko, a w pracy?

Pewnego z poniedziałkowych poranków wpadłem do biura na klasycznym spóźnieniu. Korek, dzieci itd. Do 10:00 głód zajrzał już do mojego brzucha, a chwilę później do głowy. W sklepie obok nie ma zazwyczaj co kupić, nic dobrego-świeżego nie mam szansy kupić. Zostałby jeszcze Mac i śniadania, gdyby nie to, że nie miałem na to czasu.

Śniadanie. Improwizowane. Zdrowsze niż kanapka z pasztetem ;-)
Śniadanie. Improwizowane. Zdrowsze niż kanapka z pasztetem 😉

Ale ale. Zbunkrowałem puszki z warzywami w pracy. Specjalnie ich nie zostawiałem. Raczej zapomniałem, żeby je zabrać je po drodze do domu.

Tym razem jednak to był fart, który pomógł mi przetrwać jeden dzień. Wymyśliłem, że skoro jestem głodny, to sprawdzę jak smakują te warzywa bez dodatków. Odpaliłem groszek. Atmosfera zrobiła się trochę jak na święta. Zapach groszku. Brakowało tylko sałatki wielo-warzywnej.

W odróżnieniu od świat, puszka groszków szybko się skończyła.

Następna kukurydza. Po kukurydzy nie czułem już wstydu, że wciągam zawartość puszek prosto ze źródła. Wjechała fasolka, a na koniec „niegotowy hummus” tj. kulki ciecierzycy 😉

I tak sobie myślę, że taki wariant śniadania, to jest lepsza na śniadanie w pracy, niż opcja „byleco” z gotowców śniadaniowych. Na pewno jest lepsze niż parówka ze stacji, a na pewno zdrowsze niż makmafin z maca.

5. Wygoda

Ja lubię jak:
– nie marnuje się jedzenia,
– jest czyściej,
– jest więcej miejsca w lodówce.

Miałem pisać dłuższą listę, ale te trzy rzeczy są najważniejsze w tych małych puszkach. Mniejszy Bonduelle to nadal ten sam dobry jakościowo produkt, ale w mniejszym opakowaniu.

Małe puszki łatwo się otwiera. Łatwiej też nauczyć dzieci otwierania puszki własnie na tym „modelu”.

Przy okazji nie marnuje się resztek, które zazwyczaj zostają. Jeśli nie zostają Ci resztki, bo zużywasz całą klasyczną puszkę, to nie kupuj tych. No bo po co?

I ostatnie i ważne. Choć może wynika z mojej praktyki. Lilka lubi na przykład testować nowe smaki, ale równie bardzo lubi mówić, że „nie zjem, bo jednak nie lubię„. Potrafi rozmyślić się w sekundę. Z małymi puszkami ma większy wybór, a ewentualnie mniej się marnuje. Przy niesfornych dzieciach daje to namiastkę #zerowaste heheh