Na chu… mi pieniądze?

Home / blog / Na chu… mi pieniądze?
Na chu… mi pieniądze?

Ostatnio cierpię na chroniczną nieumiejętność ściągania na czas, pieniędzy z miejsc dla których pracuję. I wiecie, tydzień, dwa, trzy, miesiąc opóźnienia. Spoko, da się ujechać. Ale jak życie ciąga mnie gdzieś w okolice „bankowego zera absolutnego” to rozkminiam taką kwestię: na chu… rodzicowi pieniądze?!

Zrobiłem sobie listę rzeczy na które ciężko pracuję. Prawie żadnej z tych rzeczy nie da się kupić w handlu wymiennym. Szkoda, bo jeśli ciężka praca nie popłaca, to coś nie gra. Jako, że do wymiany usługa vs. pieniądze nie dochodzi, to może zastanówmy się na co mogę zamienić comiesięczne „pozycje w domowym kosztorysie”?

Na co potrzebna mi pensja:

– opłacić przedszkole (2 dzieci)
– opłacić rachunek telefoniczny (net w domu)
– opłacić rachunek telefoniczny (mobile)
– opłacić TV – spoko, tego nie muszę mieć.
– opłacić gaz, woda, prąd, shambo – ani rusz, nie chcą przesuwać terminów płatności
– lekarze – cokolwiek by tu nie włożyć, to jedna choroba miesięcznie zawsze się zdarza, nie liczę dentystów.
– jedzenie – 4 osoby to mała kuchnia
– na benzynę
– niestety na warsztat i ubezpieczenie do samochodu
– na pieluchy
– na ubrania dla dzieciaków (szybko rosną)
… reszta to fanaberie bez których da się żyć.

Możemy to zamienić na:
– firmowy samochód z wiecznie zatankowanym bakiem. Takim co nie wysycha.
– obiady w firmowej stołówce dla całej rodziny
– opiekę medyczną w platynowym pakiecie
– wolne trzy pokoje w biurze
– firmową nianię

A tymczasem pozastanawiam się jakie mogą być prawdopodobne terminy płatności. So much fun!

Comments are closed.