W niedzielne popołudnie nasze dzieci postanowiły być potworami na 100%. Jedyne o czym myśleliśmy to to, żeby dzień się skończył. Syn był już tak drażniący (na dodatek niewyspany), że szukał sobie tylko powodów do narzekań. W pewnym momencie przegiął. Po raz dwudziesty chyba. Postanowiliśmy dać mu karę. W jej ramach miał siedzieć w sypialni sam.
Myśleliśmy, że wygraliśmy. Było cicho i spokojnie.
Ale ale… w powietrzu (przez zamknięte drzwi) można było poczuć chemiczną woń.
Żona otworzyła drzwi. Jej oczom ukazał się obraz. Zamknęła drzwi i powiedziała do mnie tak:
„nic nie mów, nie krzycz, zastanówmy się wspólnie co zrobimy…”
Otworzyłem drzwi.. Podłoga, oraz drzwi (nowe, białe, świeżo po remoncie) były pomalowane lakierami do paznokci.
Syn skwitował to wszystko uśmiechem na twarzy i tekstem: „Tatooo! patrz! Bruno sam!”