Na sto procent widzieliście już na placu zabaw matki biegające za swoim dzieckiem w każdym kierunku. Krzyczą: „nie dotykaj, nie wchodź tam, spadniesz, uważaj!„. Zastanawialiście się czy takie działanie nie jest przypadkiem bardziej niebezpieczne od zaliczenia czasem zwykłej gleby?
Według mojej opinii, takie podejście to bomba z opóźnionym zapłonem. Nie mogę powiedzieć, że pozwalam dziecku na każdą zabawę. Nie. Jeśli coś jest ryzykowne i grozi okropnym bólem to nie pozwalam. A wiecie czemu się nad tym zastanawiam? Przeczytałem właśnie artykuł o tytule:
„Dlaczego Google nie zatrudnia najlepszych ludzi po studiach” ?
Pan dyrektor podsumował to prosto:
„Nie zatrudniamy najlepszych uczniów, bo tacy zazwyczaj mają same sukcesy. Nie doświadczają porażki. A tylko porażka może nauczyć cię radzenia sobie z trudnymi sytuacjami„.
I ja się z tym zgadzam. Jeśli zatrudniam kogoś, to szukam takich ludzi, którzy mają doświadczenie. Choćby mieli złe doświadczenia i porażki, wolę z nimi pracować. Nie boją się wyzwań, a z problemami sobie radzą naturalnie. Nie rozkładają rąk. Nie płaczą do mamy i nie dzwonią do przyjaciela. Zaciskają pięści i idą dalej walczyć. Nie pamiętam kiedy zwracałem uwagę na wykształcenie jako kluczowy wskaźnik zatrudnienia. Wykształcenie akademickie jest mało istotne. Ważne jest jak wiele razy walczyłeś, ile razy padłeś, a ile razy podniosłeś się i biegłeś dalej. To się tyczy tak samo pracy jak i dzieci!
Chciałbym mieć zaradne dzieci. Wolę żeby doświadczały porażek i radziły sobie z nimi.
Może niekoniecznie chciałbym, żeby pracowały dla Google, ale mam nadzieję, że będą upadać, podnosić się i wygrywać z uśmiechem na twarzy.