Stało się. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jak wiadomo sami jesteśmy najlepszym przykładem dla naszych dzieci. Obserwują co robimy, jak reagujemy na różne zdarzenia, słuchają co mówimy. Patrzą na to jakie emocje nam wtedy towarzyszą. Analizują w swoich małych głowach, wybierają to co im się spodoba, a potem przetwarzają na własny użytek.
Małe mróweczki. Jeden zły ruch i zapamiętają dokładnie to czego byś nie chciał. Najczęściej są to mało wygodne tematy typu: Tato? a pamiętasz jak jechaliśmy samochodem i ten pan nam wyjechał i mu powiedzieliśmy, że jest…. I tu już w towarzystwie robimy się nieco czerwoni 😀
Są też oczywiście miłe rzeczy, przecież to nasze w oczka w głowie. Każdemu rodzicowi zależy w życiu na czym innym. Moja żona ma łzy wzruszenia jak pani w przedszkolu mówi że Bu zajada się kaszą jaglaną z bakaliami.
Albo jak Lil mówi, że coś jest zdrowe bo ma witaminy. Ola wkłada w domową dietę dużo serca i zaangażowania, więc jak widzi, że nauczyła czegoś maluchy to jest najszczęśliwsza pod słońcem.
To czym się zajmujemy zawodowo też daje dzieciom do myślenia. Ostatnio w naszym domu sporo się dzieje, właściwie to zawsze się dużo dzieje, ale teraz to już przechodzimy samych siebie 😀
Poza moją pracą i pracą Oli, mamy 2 tygodniowe „wakacje”. Dziec siedzą w domu, bo przedszkole ma akurat wolne. Jak się ostatnio okazało. W domu mam nowego blogera – żona, księżniczka i blogerka.
Tworzymy go razem jako rodzina, skoro Tata jest w pracy to w domu jest Mama, która na ten czas przejmuje pieczę nad dzieciakami. W związku z tym potwory mają na co dzień dwóch bloggerow na chacie 🙂
Parę dni temu zauważyliśmy wzmożone zainteresowanie naszych szkodników robieniem zdjęć.
Aparat stoi na statywie w salonie i dzieci co chwile wymyślają sobie nowy powód lub może powinienem napisać inspirację do sesji zdjęciowych. Dziś na facebooku zdjęcia Lili robił Bruno. We dwoje mocno się zaangażowali.
Ale wczoraj nasz syn mocno nas zaskoczył czymś innym. I powiem Wam, że jestem dumny.
Mój czteroletni syn, poprosił swoją Mamę, żeby nagrała go jak robi jakąś śmieszą opaskę superbohatera. Sam wszystko przygotował, wiedział co chce powiedzieć. Jak czegoś nie był pewny, to pytał Olę czy tak może być, albo jak to poprawnie wyrazić. Powiedział, że w ten sposób chce pokazać innym dzieciom, to co on potrafi sam zrobić 🙂
Tak – mój syn chciał się jakoś wyrazić. MÓJ SYN MIAŁ TAKĄ POTRZEBĘ! Sam to wymyślił. Czy to nie jest niesamowite? Zechciał nagrać film. Chce, żebyśmy wrzucili go na youtube – żeby inne dzieci, też umiały to co on!
Dla mnie jako rodzica to jak odkrycie nowego Dalajlamy 😉 Czasami mamy wrażenie, że dzieciaki nic nie rozumieją – czasami denerwujemy się, że robią straszny brud. Czasem trzeba biegać wokół nich, jakby nie miały własnych rączek.
A tu bam! Chęć podzielenia się swoją umiejętnością z całym światem albo nawet więcej! Chęć niesienia pomocy, bo przecież jak to młody powiedział: „inne dzieci też będą miały taką fajną opaskę jak ja”
Pewnie niektórzy powiedzą że to niebezpieczne, że dziecko w sieci, że co będzie jak dorośnie…?
Na ten moment to my kontrolujemy sytuacje. Dla niego to jest zabawa, możliwe że jutro powie, że już nie chce być gwiazdą Youtuba 😀 Chociaż po wczorajszych rozmowach ma już zaplanowanych parę odcinków 😀
A jak dorośnie? Myślę, że będzie dumny z siebie. Dumny z tego, że jako mały dzieciak robił takie rzeczy. Z własnej inicjatywy, nie przymuszany przez nikogo Na pewno będzie to dobra pamiątka. A teraz już możecie podziwiać 😀
Jeśli wytrzymacie 10 minut robienia opaski przez Bruna, to będziecie mistrzami 🙂