Świąteczne wspomnienia – nie do zastąpienia – z dzieciństwa

Świąteczne wspomnienia – nie do zastąpienia – z dzieciństwa

W czasie kiedy moja rodzina była jeszcze duża. Babcie i ciocie na parę dni przed świętami, siedziały w kuchni i gotowały. Piekły i pozwalały próbować mielić mak (nie na kompot), wycinać kółka szklanką w cieście na pierogi.  I najlepsze były czekoladowe łyżki po słodkim cieście. Nigdy nie ominęły przypomnienia typu: „nie jedz tego, bo będzie brzuch cię bolał!”. Ale miały przy tym szczery uśmiech, więc wiedziałem, że to ściema. 

Domy były wysprzątane, pachnące pastami po podłóg (teraz to wspomnienie może skończyć się publicznym linczem – że niby można tego zapachu się nawdychać aż nadto) i mleczkami do mebli, wykrojone obrusy i pościel, pachnąca choinka i mix zapachów… najcudowniejsze miejsce gdzie stały i czekały ciasta. Hell yes. Pokój uciech. Prawdziwe Święta.

Tajemnica białobrodego

Tajemnica Świętego Mikołaja. Kiedy ta gwiazdka się zaświeci? W ogóle what the fuck, kto włącza te gwiazdki na niebie. Poznajcie mnie z nim. Czy dzisiaj przyjedzie Mikołaj tak jak wszyscy w około mówią? Czy tym razem go zobaczymy i czy będzie straszny? Czy przyniesie prezenty? Czy może jakieś badziewie z Tesco?

Pamiętam jak bardzo uwierzyłem w Śp. Mikołaja, jak bardzo chciałem mieć łyżwy, ale nawet nikomu o tym nie powiedziałem. W finale pod choinką stały piękne łyżwy. I to było mega zaskoczenie. Z wiekiem zabawa zmieniła postać na:

… szukanie prezentów po całym domu, ale nadal z pełnym zapałem. Było to niesamowite przeżycie, bo po pierwsze nie było można pokazać starym, że coś podejrzewamy, a jak znaleźliśmy zapakowany prezent… to już do świąt o niczym innym się nie myślało, tylko o tym co się dostanie.

Karty na stół, siano się musi zgadzać.

Pięknie przebrany, magia sianka pod obrusem. Nie miało wtedy znaczenia czy się wierzy, czy nie. Ale dziwna to była sprawa z tym sianem. Kiedyś całe stoły były w sianie, podobno ciężko było szklanki ustawiać żeby się nie przechylały. Moja Prababcia tak robiła. Stół szwedzki po polsku. Wszędzie siano. Hajs, siano, podobno to to samo?

I talerz dla nieznajomego. Zawsze chciałem żeby wpadł ktoś z ulicy. Zawsze wydawało mi się, że do naszego domu ma przyjść ktoś nieznajomy. Niestety zawsze okazywało się, że to ktoś z rodziny. To była jakaś ściema. Ja bym wolał żebyśmy wzięli jakiegoś osiedlowego pijaczka. Przecież to jest dopiero prawdziwe okazanie dobrego serca.

Aach! i te talizmany świąteczne! Paskudna, łuska od karpia do portfela – na kasę. Buziak pod jemiołą na miłość – zawsze całowanie się z matką niosło jeden przekaz – ta dziewczyna będzie w moim życiu #niedozastąpienia. Jeden pieróg z innym farszem na szczęście.  Po zmroku w Wigilię śmieci się nie wyrzuca, a do domu pierwszy z gości musi wejść facet. Totalnie wierzyłem, że tak ma być. 

Drzewko z lasu

U dziadków ubierało się w dzień Wigilii. Dziadek brał taboret i z najwyższej półki w szafie brał zakurzone pudełka. W nich były wielkie bombki, pięknie zdobione, każda inna, jedne z historyjką, przeźroczyste z brokatem, inne podłużne z dziurami. W pudełkach były też stare podłużne cukierki w błyszczących folijkach. Na pewno pamiętacie. Twarde jak kamień, słodkie jakby były zrobione z bryły cukru. I wata co miała robić za śnieg i lampki z żarówkami jak płomyki. Ze szkoły przynosiłem papierowy łańcuch. Kiedyś wydawało mi się to dziewczyńskim zajęciem. Teraz myślę, że to spoko zabawa. Muszę w tym roku zorganizować taką zabawę swoim dzieciom.

Gdy już wszystko było wysprzątane i nagotowane, babcia krzyczała, że pierwsza gwiazdka się zaświeciła. Babcia, to taka starsza mama. Babcia też jest #niedozastąpienia. Nawet czasem bardziej niż mama. Babcia miała zdolność monitorowania całego nieboskłonu. Po pierwszej gwiazdce dostawała sygnał SMS. Wtedy wszyscy szliśmy do pokoju gdzie okazywało się, że Mikołaj już u nas był i zostawił prezenty. Ale nie szkodzi, bo prezentów zostawił dużo i tak pięknie opakowanych.

Siadaliśmy do stołu, mamy i babcie trochę zmęczone, ale za to uśmiechnięte. Ojcowie i dziadkowie głodni, nie mogli się doczekać kiedy mogą zacząć jeść. Potem wszyscy objedzeni, uradowani z prezentów, siedzieliśmy i rozmawialiśmy do nocy. Nigdy nie wiedziałem, kiedy zasypiałem po całej tej imprezie. Swoim dzieciom powinniśmy serwować podobne doświadczenia, żeby miały o czym napisać artykuł, za 30 lat.