Ostatni miesiąc to był mój miesiąc „bycia w domu”. Wiązało się to oczywiście nie z planowanym urlopem, a raczej z ogarnianiem losowych przypadłości naszych klonów. Noce były dniami, a dni nocami itd. Standard. O czwartej rano można było jednak znaleźć jakieś dobre strony życia. Jest cicho. Wszyscy śpią. Nawet psu się nie chce podnieść głowy....