Słuchajcie, afera kupowa sięgnęła zenitu. Media podchwyciły temat, ale nikt nie znalazł matki, która dopuściła się czynu karalnego! A ja wiem kto to był. Niestety to co było napisane w felietonie Gazety Wybiórczej jest nieprawdą. Nie dość, że to nie matka przebierała dziecko, to do tego wszystkiego nie trwało to krótko. Pani to zmyśliła na potrzeby artykułu. No i wyszedł jej niezły efekt. Ludzie rozmawiają na ten temat, niestety obnaża to słabostki naszego społeczeństwa. Zamiast „karty dużej rodziny” potrzebny jest nam jakiś „kodeks moralny”. Jesteśmy grubo posrani.
Byłem tam. To była restauracja NABO, swoją drogą genialna knajpa przyjazna dzieciom. Swoją drogą polecam kanapki z przepiórczymi jajami, prze-py-szne. Na zewnątrz jest ogródek dla dzieci, ze zjeżdżalnią, a w łazience przewijak. Jest przestrzeń, można z tą kupą było zrobić wszystko. Ale ten ktoś tego nie zrobił.
Ta historia naprawdę wyglądała tak:
Było lato, postanowiliśmy zabrać dzieci do restauracji przyjaznej dzieciom. A wyobraźcie sobie „niedzieciaci”, że są restauracje przyjazne dzieciom (te które mają przewijak, robią to po to, żeby przyciągnąć rodziców z dziećmi. Są też np. takie jak warszawska Kura Domowa, które są dzieciom MEGA przyjazne. Lubimy ją odwiedzać. Ale nieważne.
Pojechaliśmy latem do NABO, dwójka dzieci, przygotowani od dwóch dni. Weszliśmy do restauracji, zjedliśmy trochę, posiedzieliśmy już godzinę. Siedziałem z dwójką swoich dzieci przy stoliku, wcinaliśmy dobre rzeczy. Moja żona na chwilę wyszła. W tym momencie zdarzyła się awaria. Byłem z jednym dzieckiem mającym ledwie rok i drugim mającym trochę ponad 2. Jedno z nich strzeliło kupę. Cholera, a prosiłem, żeby nie robiło!
Szybko postanowiłem poprosić kogoś, żeby rzucił okiem na moje dziecko podczas zabaw. I ten ktoś się zgodził. Zaryzykowałem odrobinę, ale cóż, nie paradujmy z kupami w gaciach. No i wiecie co? ŁAZIENKA BYŁA ZAMKNIĘTA. Bez kitu! Jakaś mała dziewczynka wskoczyła do łazienki przed nami. Nie miałem serca wyrzucać jej stamtąd. A trzeba było. Mała bezczelna dziewczynka chciała siku.
Nie wiem czemu tak jest, ale w niektórych lokalach jest jedna łazienka. No i trafiło na kupę mojego dziecka. Jako, że czekałem już 10 minut, a mój mały człowiek był lekko rozpłakany (nie będę nazywał tego wielką rozpaczą, płaczem i niezadowoleniem z zesrania się), żebyście nie mówili, że próbuję Was brać na litość.
Nie wiem też czy większość z Was czekałaby kolejne 10 minut, żeby poczekać aż kibelek się zwolni, czy może wzięlibyście sprawy w swoje ręce. Niestety ja wziąłem. Naraziłem wszystkich na okrutny widok. Bardzo was przepraszam. Zamknijmy już temat, bo zaczęło się to wszystko robić żenujące. Dla każdej ze stron.