Wiecie co, z kościołem to jest u mnie tak, że wierzę w kilka rzeczy. W Boga jako takiego swojego, nie książkowego też. Bardziej w dobre uczynki. Żona powiedziała, żebym wszedł na stronę naszego Kościoła i zobaczył kiedy możemy umówić się w sprawie chrztu naszego dziecka. Nie stawiam się, bo to proces, który nie boli. W pewnym sensie to może być pozytywne wydarzenie. Ale może wywoływać dyskusję. Czy chrzcić czy nie.
Ale dobra, nie o tym miało być. Żona poprosiła itd…
Wszedłem na stronę. Nie miałem obiekcji, ale już mam 😉
Czytam pierwsze zdania i arcybiskup tamtadaram mianował tego, mianował innego, przeniósł kogoś w inne miejsce etc. Poczułem się jak w firmie zmieniającej dyrektorów. Czy powinno się bardziej mówić managerów? Jest ktoś katolicko wyposażony w wiedzę biznesową i może powiedzieć, czemu są takie rotacje w kościołach? Z czego to wynika? To jakiś system praktyk?
Dalej, koło różańcowe Radio Maryja. God. Are you there?
Wiecie, że jak zgubiliśmy psa, to 6 godzin po zawieszeniu plakatu pod kościołem – zniknął. I zastąpiły go info o pielgrzymkach. Samo dobro, pies to nie uczestnik kościoła, nie ma po kim płakać c’nie? Najlepsze, że zawiesiłem tych plakatów sporo w okolicy, tylko pod kościołem przeszkadzał najbardziej.
…
No i wszedłem na tę stronę i nie powiem żonie, że średnio mam ochotę to czytać teraz i się zastanawiać – bo dyskusja nie pozwoli mi sprawdzać 60 stronicowej specyfikacji technicznej w pracy.
Pozdrawiam Cię żono, wybrnąłem dzisiaj z tematu? 😉