Fajnie być Tatą, ale…

Fajnie być Tatą, ale…

Kilka dni temu wystartowała nowa akcja społeczna. Nazywa się „Fajnie być Tatą„. Jestem fanem tego typu akcji, ale im dłużej jestem rodzicem, tym jestem jeszcze większym fanem racjonalnego podejścia do życia i myślenia perspektywicznego.

Czy ja stając się tatą wiedziałem co mnie będzie czekać? Nie! Czy spodziewałem się tych wszystkich emocji, problemów, zwrotów akcji, nieprzespanych nocy, utraty stylu życia? W OGÓLE! Myślałem, że to wszystko z czym wiąże się życie rodzinne, będzie łatwiejsze.

Jak już staniesz się rodzicem (niezależnie czy ojcem, czy matką), to przynajmniej według mnie, nie masz wyjścia. Kochasz swojego klona. Mózg, świadomość, godność nie pozwalają na to, żeby powiedzieć „pierdzielę, wycofuję się, nie chcę być tatą – nic mnie z tym dzieckiem nie łączy”. Oczywiście są tacy rodzice i ostatnio o nich pisaliśmy, ale ich nie mam na myśli. Każdy ma prawo zachować się źle i swojego potomka wydalić z życia. Można zostawić go na pastwę losu, odzyskać swoje poprzednie życie i się nad niczym nie zastanawiać.

Każdy normalny człowiek (tak, generalizuję dla dobra sprawy) będzie starał się podołać temu nowemu życiu – bo tak, jest to nowe życie. W czasach kiedy migrujemy z miasta do miasta, a nawet pomiędzy państwami, nasze relacje rodzinne przestają funkcjonować. Jeśli pamiętamy sielankowe wakacje na wsi, gdzie całe rodziny zjeżdżały się i spędzały razem czas, to zapomnijmy o tych wspomnieniach. Coś takiego w dzisiejszych czasach przysługuje tylko nielicznym.

Zamiast sielanki człowiek (Tata, ten książkowy) dostaje prosty wybór. Dać radę, albo nie dać rady. Starać się, albo płynąć z prądem. Nie ma czegoś takiego jak jakaś odgórna pomoc. Jeśli w wychowaniu dzieci, czy codziennym życiu nie pomoże Ci rodzina – to jesteś zdany na siebie.

Patrząc z perspektywy czasu, mam naprawdę głęboko i daleko to czy w Polsce będzie niż demograficzny. Nie interesuje mnie, że na moją emeryturę nie będzie miał kto pracować. Ja nie chcę wychowywać dzieci, które będą tyrać za fałszywy obraz przyszłości.

Po co oszukujemy przyszłych tatusiów, że rodzicielstwo to zabawa w lekarza, kucharza czy astronautę? Przecież to jest g.. prawda.

Faktycznie, jesteś lekarzem.

Przychodzi listopad. Robi się zimno. Siedzisz w robocie, w klimatyzowanym pomieszczeniu. Kolega z biura przynosi nowego wirusa. Dzielisz się nim z dziećmi. Za parę dni wszyscy będziecie chorzy. W pracy weźmiesz 3 dni wolnego, ale to nie wystarczy, żeby pomóc całej rodzinie, wesprzeć żonę. Po tych trzech dniach, wszyscy bezdzietni będą się na Ciebie złościć, że jesteś traktowany w sposób uprzywilejowany. Za chwilę dostaniesz home-working i będziesz pracował w warunkach przypominających rozmowę telefoniczną na targu pośród krzyczących Wietnamczyków.

A choroby nie zdarzają się raz w roku. Mając dwoje czy więcej dzieci, to jest jak pieprzone koło fortuny, które zazwyczaj trafia Ci się jak tylko uzdrowisz jedno dziecko.

Podawanie syropku, czy głaskanie po głowie to jest jakiś jeden-mały-drobny-element. Ten domowy tata lekarz, to wyciąganie glutów katarkiem, przewijanie rozwścieczonego dziecka i przekonywanie, że warto zjeść rosołek. Z przyjemnością ma to niewiele wspólnego.

Jestem oazą spokoju, ale jak się człowiek dobrze postara, to i taką oazę da się spalić. Takim jesteś lekarzem.

Jestem kucharzem!

To prawda. Codziennie rano jestem kucharzem dla naszego psa, kota i dwójki dzieci. Czasami próbuję być kucharzem również dla żony – ale do dzisiaj nie ogarniam jak się robi odpowiednie dietetyczne posiłki bez mąki.

Ładny obrazek brodatego pana krzątającego się po kuchni? Ludzie, opanujcie się. Zajrzyjcie do prawdziwej kuchni. Czy głodne dzieciaki będą grzecznie siedzieć i czekać? Taaa… ugotuj jajka i zrób to ze spokojem. Ugotuj wodę. Na takim poziomie kucharstwa będziesz przez pierwsze lata.

Wymyśliłeś chlebek w jajeczku? Spoko. Raz zjedzą raz nie. Kaszki? Kupisz nie ten smak co trzeba. Robienie to jedno, a sprzątanie? Pięć minut gotowania = 30 minut sprzątania. Zapomnieliście dodać, że kucharz w tym królestwie jest sprzątaczką, negocjatorem i kelnerem. Jeśli Twoje dziecko zacznie mówić to będziesz miał szczęście – powie przynajmniej, że mu nie smakuje. Do czasu kiedy zacznie mówić, żarcie będzie lądowało na podłodze, twojej twarzy i ubraniu. Samo się nie posprząta.

Będziesz Królem.

Chciałbym rzec nawiązując do filmu… mając dzieci, ciężko być nawet królem swojego sedesu. Nie używasz klucza od środka, bo dzieci mogą się tam zatrzasnąć – a Ty będziesz miał problem. Jeśli wejdziesz do środka i myślisz, że masz spokój… daj sobie 15 sekund, drzwi się otworzą, a dzieci właśnie poproszą Cię, żebyś (wróć do punktu wyżej) był Kucharzem. Smacznego.

Jeśli myślisz, że będziesz królem kanapy, albo fotela. To będziesz nim, przez minutę. Obejrzenie telekspresu będzie dla Ciebie maratonem filmowym, którego nie doświadczysz przez pierwsze pięć lat. Chyba, że twoja matka zabierze Ci dzieci. Ale sorry, zapomniałem. Większość z nas migruje, więc na rodzinę nie możesz liczyć. Będziesz Królem. W swojej głowie.

Przestańcie robić ludziom wodę z mózgu!

Przestańcie koloryzować. Warunki do posiadania dzieci są paskudne. Rząd zachowuje się jak wszechwiedzący wujek-gej, który wie lepiej co jest dobre a co nie. Andrzej podpisuje wszystko co leci. Zmienia system edukacji wbrew nauczycielom. Żłobki, przedszkola? Sami wiecie jak jest.

Praca? Nie jest przyjazna dzieciom. A jak jest odpowiednio płatna, to możesz ją stracić, bo Twoja dyspozycyjność z dziećmi jest coraz gorsza. Po co czarować ludzi, że bycie Tatą to cudowna zabawa podczas której dzieją się tylko fajne rzeczy. Przecież to jest totalna nieprawda! Pracujesz tydzień na to, żeby przez jedną dobę być dobrym tatą. Przez cały pozostały czas swoim największym przyjacielem jesteś Ty sam i sam sobie musisz wmawiać, że dasz radę, że warunki Cię nie pokonają.

Serio, przyrost ludności? Niż demograficzny? W świecie w którym rządowe bałwany są w opozycji do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy (!), mamy przejmować się niżem? Nikt nie przejmie się Twoją niedolą, dziecko zostanie POD TWOJĄ OPIEKĄ! Będziesz miał pełną odpowiedzialność, ale żadnego wsparcia. Jeśli ZUS uzna, że spieprzyłeś coś w dokumentach, to argument „jestem Tatą” wywoła jedynie żałosny uśmiech. W Urzędzie Skarbowym również „Jestem Tatą” nie będzie żadną przepustką.

Nie koloryzujmy! To nie jest świat przyjazny rodzinom. Trafi Cię znieczulica, ktoś będzie krzywo patrzył na Twoją karmiącą publicznie żonę. Jak Twoje dziecko zrobi kupę w supermarkecie, to nie przybiegnie stado miłych pań z chęcią pomocy. Zostaniesz z tym sam, wróg numer jeden – śmierdziel z bachorem. Taki mamy mental.

I bycie Tatą (przez duże T), wymaga poświęcenia. To nie rurki z kremem. To najtrudniejsza robota świata (tuż po byciu Mamą)!!! Chcecie pokazać prawdziwe rodzicielstwo? Wejdźcie do domów, a nie do studia nagraniowego. Mam nadzieję, że nikt nie zostanie ojcem po tej akcji społecznej.

1 comment
  • mamwatpliwosc.pl
    03/02/2017

    Bardzo to lubię!

Comments are closed.