Jak stracić kolegów w jeden wieczór?

Jak stracić kolegów w jeden wieczór?

Jest prosta metoda. A nawet dwie. Jedna pewna, druga jeszcze bardziej pewna.

Pierwsza brzmi: sprowadź sobie dziecko na świat. Będzie spoko.
A druga?: to co powyżej + weź sobie fajną laskę za żonę.

Zanim zacznę pisać o tym o czym bym chciał, od razu odpowiem tym, którzy nie mają dzieci i tym którzy mają w głowie myśl: co on gada, przecież można spełnić nawet punkt drugi i mieć kolegów, melanżować i bawić się na grubo. Jasne, można. Można też zderzyć się ze ścianą – ale jakoś nikt tego zbyt często nie robi. Przynajmniej nieumyślnie.

Czemu zazwyczaj jest tak, że wraz z dziećmi tracisz swoje życie społeczne? Kiedyś wydawało mi się, że to jest tzw. czyste pantoflarstwo. Aaale perspektywa się zmienia wraz z nabywanym doświadczeniem! Chcesz być dobrym ojcem? Poświęć coś. Chcesz być dobry w pracy, zarazem być dobrym dla swoich dzieci? Oddaj fartucha.

Z niektórymi rzeczami trzeba się pogodzić. Spotkania z kolegami przy piwku, po nieprzespanej nocy (albo po tygodniu niespania) to jak dla mnie średni pomysł. Wolę się wyspać. Tzn jak się porządnie wyśpię, to mogę robić cokolwiek. No ale wtedy zazwyczaj nie chcę. Dzieciaki w domu potrzebują bardziej bycia razem. Wydaje się, że są lepsze niż browarek. Nawet jeśli jest to niemiecki porter z truskawką z Chmielu i Słodu.

Jak stracić kolegów?
Po prostu zajmij się dziećmi!

Nie mógłbym tak zakończyć. Jest pozytywna strona.
Oni wracają. Piwka też. Tylko nie tyle co wcześniej.