Mama Mówi: dwa słowa o rodzinnych samochodach.

Mama Mówi: dwa słowa o rodzinnych samochodach.

To, że dzieci wywracają nam życie do góry nogami wie każdy rodzic. Szczególnie ten świeży. Rodzic świeżak zderza się z okrutną rzeczywistością. Dzieci sprawnie i bez zbędnego czekania weryfikują nasze dotychczasowe przyzwyczajenia i upodobania. Zdarza się, że rezygnujemy z najukochańszych czynności, takich jak na przykład wielogodzinne spanie 😉

Najmądrzej byłoby po prostu zaakceptować nieuniknione zmiany. Ale nieee, walczymy do końca i przekonujemy cały świat i siebie, że nic w naszym życiu się nie zmienia. I świadomie nie wchodzimy w życiową strefę „parenting”, tylko nadal staramy się udawać, że jesteśmy normalnym zwariowanym życiowo singlem. Ja zakładałam na przykład, że pokarmię syna jakieś 3 miesiące i wrócę do normalnej pracy. Z małym dzieckiem. Do pracy… Skończyło się na karmieniu przez 1,5 roku i przebranżowieniu się na taką pracę, którą można wykonywać w domu 🙂

Nie sądziłam też, że będę w stanie zrezygnować ze spania 10 godzin dziennie, na rzecz stałego czuwania w trybie zombie. Już 5 lat mam ten tryb włączony i czuję, że potrzebna mi aktualizacja, bo zaczynam się powoli zawieszać.

Przeszłam również przemianę stylu. I Sablewska nie była mi do tego potrzebna. Ze szpilek, gorsetów i obcisłych sukienek przeszłam na sportowe buty, dresy i flanelowe piżamy. Długie paznokcie w pierwszym roku poszły na bok, bo za dużo kupy się pod nimi zbierało. Brzmi to ohydnie, ale chyba tylko Beyonce może nie odczuwać tego problemu na własnej skórze. Oczywiście teraz mogę mówić o tym z przymrużeniem oka i świetnie się przy tym bawię, ale 5 lat temu przechodziłam ostre załamanie nerwowe 😉

Wydawało mi się, że moje życie się właśnie skończyło i ten stan będzie trwał, aż do ukończenia 18 lat przez małego gnoma. A po co było się katować? Można było się przygotować i zaakceptować ten stan. Cieszyć się mimo wszystko tym stanem, gdyż nigdy więcej nam się nie przytrafi. Mądry Polak po szkodzie 😉

Najważniejsze, że jakoś się ogarnęłam, odnalazłam swój rytm, stworzyłam nowy system ogarniania. Po 2 latach wpakowałam się znowu w to samo. Mam wrażenie, że mózg mi jeszcze wtedy nie wrócił do normy po pierwszej ciąży. 😉

Z córką było na szczęście łatwiej, bo już wiedziałam, że ten czas szybko mija i należy wyluzować, żeby go po prostu nie zmarnować na narzekanie. Ja sobie dałam radę, ale mój Mąż już gorzej.

Co przerasta faceta?

Zacznę może od codziennych spraw. Kupy go przerosły. Właściwie go przerosły już w pierwszej dobie życia Bruna. Smółka okazała się największym koszmarem 😀 Odpadający pępek śnił mu się po nocach, mi też! Ubieranie niemowlaka w grudniu porównywał ze zdobyciem Mount Everest, tylko że w tym pierwszym nie widział tyle sensu co we wspinaczce 😉

O wstawaniu w nocy nie będę opowiadała bo go nie było, nie udało mu się to nigdy Potem były inne ciężkie tematy, takie jak pierwsze obiadki, skoki rozwojowe i zapamiętanie gdzie leżą bodziaki. Ale to nic, z tym sobie chłopak poradził. Gorzej było z samochodem.

Ooo to był płacz! Wizja rodzinnego van’a była najgorszą w jego życiu. Jego męskość została pochowana, jego rockandrollowe ja poszło do nieba. Został tylko wrak człowieka, któremu żona robi dziurę w brzuchu, że chce zmienić samochód. Nie mógł być niski, musiał być duży. Nie mógł być szybki, musiał być wygodny. Wszystkie konie mechaniczne zostały przegonione przez litry sześcienne pojemności bagażnika. Męski dramat.

Ostatnio nasz znajomy, który oczekuje na dziecko rozmawiał z moim mężem i mówił, że chce zmienić auto. Ale oczywiście nie na vana. Ta. I wtedy sobie przypomniałam te wszystkie chwile kiedy niecenzuralne „kurwa mać” leciało w pobliżu naszego pierwszego rodzinnego samochodu.

Rodzinny samochód
Rodzinny samochód

Kiedy z wielkim brzuchem próbowałam wsiąść lub wysiąść z naszego niskiego kombi. Siarczyste słowa kiedy wkładałam fotelik kołyskę do naszego NISKIEGO mercedesa, a mój kręgosłup pękał w szwach. Oraz wtedy gdy wkładałam do fotelika już większe, bardzo ruchliwe dziecko i uderzyłam siebie w głowę, a z czasem głową dziecka o nasze NISKIE auto.

Przekazuję Wam efekt kilku lat obserwacji rynku. Moja lista top 10 samochodów, które wchodzą w grę w naszej rodzinie: czyli muszą się zmieścić 4 człowieki, 2 psy i 3 koty. Obserwacje były czynione drogą Uber, Salony, Taksówki i przypadkowe spotkanie.

1). Mitsubishi Outlander

2). Ford s max

3). Mercedes viano

4). Toyota verso

5). Toyota sequoia

6). Honda sienna

7). Citroen Grand C4 Picasso

8). SsangYong Tivoli

9). Dodge RAM (marzenie – chciałbym nie móc zaparkować w centrum Warszawy !!)

10). Hyundai Hexa Space

Dziś jestem już spokojna, pomogło dużo melisy, Internetu, wizyt w salonach, a potem butelki wina. Wiem już jak to jest szukać rodzinowozu. Przeszłam również nawracanie ludzi lub ich uświadamianie co do zalet przestronnych samochodów.

Teraz tylko siadam wygodnie na kanapie i z uśmiechem na buzi słucham o planach przyszłych rodziców. I serio wzruszam się do łez 😂 Powodzenia kochani. Walczcie dzielnie z samochodową rzeczywistością. Wybrać coś rozsądnego nie jest łatwo 🙂