Wenecja – przewodnik weekendowy

Wenecja – przewodnik weekendowy

Długo nie pisaliśmy o Wenecji i robiliśmy to świadomie. Nie chcieliśmy zbyt podnieceni naszą pierwszą WSPÓLNĄ wyprawą poza granice Polski, zasłodzić całej strony. Gdy człowiek jest na wakacjach, podobno jest zadowolony ze wszystkiego i wszystko smakuje mu trzy razy lepiej.

Czy Wenecja nam smakowała i jak ją zjedliśmy? Pojechaliśmy tam dosyć spontanicznie jak na standardy rodzicielskie. Ale mieliśmy plan pisany kobiecą ręką. I to musiało się udać. Wcześniejsze sześć tygodni spędziliśmy z dziećmi. Tutaj wyrwaliśmy się na trzy dni samemu. I to potrafi być oczyszczające.

Najpierw staraliśmy się zrobić tak, żeby ten wyjazd w ogóle się udał. Plan na dodatkowy urlop od pracy, kilka dni poza zasięgiem. Spędzanie czasu z dziećmi planujemy od lat. Spędzenie chwili czasu ze sobą wyszło nam pierwszy raz.

Za bazę noclegową mieliśmy wygodną opcję. Apartamenty zarządzane przez hotel. Nam się trafiła akurat zabytkowa kamienica na wypasie, niemalże w sercu miasta. Wszystko na ulicy żyło do 4:00 nad ranem.

O piątej życie wstawało wraz z ekipami sprzątającymi miasto. Ptaki zaczynają wtedy krzyczeć. Nie dało się w tej sytuacji nie wykorzystać każdej godziny. Tym bardziej, że takiego odpięcia od pracy zazwyczaj sobie nie robimy.

Urokiem naszej miejscówki było to, że mieszkaliśmy nad pizzerią, sprzedającą placki na kawałki. Szefem był facet, który swój lokal „zamykał” o 23:00. Ale po tej godzinie przychodziła cała jego familio-przyjacielska-grupa-imprezowa. I rozkręcali imprezę z tym wszystkim co zostało. i tak potrafili każdego dnia do rana. Żywotni w opór! 😀

San Marco

To był nasz rewir we Wenecji. Fakt, chyba najbardziej oblegany przez turystów ze względu na Bazylikę Św. Marka. To miejsce fajne jest o tyle, że wszystko jest tutaj na miejscu. Dostać się tu można na trzy sposoby:

  • Tramwaj wodny – najbardziej popularny środek transportu miejscowych, ale też i najdłuższy czasowo. Barka potrafi płynąć na miejsce nawet 90 minut. Bilety kupicie na lotnisku, zarówno na transfer (Alilaguna 15€) jak i na miejski tramwaj wodny (Vaporetto 20€ za dobę
  • Autokar – jedzie około 30 minut, kosztuje 8€. Jednak jeśli zatrzymujecie się w okolicach Rialto, musicie później jeszcze kawał drogi dojść z buta.
  • Taksówka wodna – ostatnia opcja jest najszybsza, najprzyjemniejsza i najdroższa 😉 Jeśli tylko możecie sobie pozwolić na tę przyjemność i wydać 100€, to w upalne dni taksówka jest jak zbawienie! Jest mokro i wietrznie. W tym przypadku szkoda, że te taksówki są tak szybkie 😉

Co „musicie” zobaczyć?

My zwykle lubimy poznawać miejsca poprzez smakowanie regionalnej kuchni, rozmowy z miejscowymi, ale nie zwiedzanie zabytków. Oczywiście wchodziliśmy do kościołów, podziwialiśmy architekturę, ale wybieraliśmy te miejsca, które nie były zbytnio oblegane przez turystów.

Powinniśmy pewnie powiedzieć, że będąc w Wenecji, trzeba zwiedzić koniecznie Bazylikę Św. Marka (stanie w kolejce około godziny, dodatkowe części jak ołtarz i skarbiec płatne), Pallazo Ducale i most westchnień (podobny tłok, cena biletu 15€) czy przepiękną Bazylikę dei Frari (najspokojniej 3€) – i tak warto.

Warto zobaczyć nawet 15 zabytków więcej, bo wszystkie zapierają dech w piersiach. Jednak nie taki był plan. Tak krótki czas wymagał skupienia się na tym co lubimy.

My wybraliśmy opcję „idziemy przed siebie”, co skutkowało całodobowymi spacerami po uliczkach i zakamarkach miasta. Polecamy Wam tę formę zwiedzania. Jeśli tylko upał pozwala, zagubienie się w Wenecji jest największą frajdą. Ulice plączą się niczym korytarze. O ile świetnie bawiliśmy się jako dorośli, to spękałbym ze strachu, że zgubię tam dzieci 😀

Generalnie jest tak, że jeśli ma się jakieś poczucie estetyki i lubi się ładne rzeczy, to po prostu chodzenie po ulicach i obserwowanie architektury, powoduje przyjemne doznania wzrokowe. Włoski design, dopracowane szczegóły – wszystko jest ładne i robi wrażenie. Może poza szkłem z Murano. Według mojej estetyki, to jednak w Polsce powstaje ładniejsze szkło tradycyjne 😉 Możnaby kiedyś zrobić jakiś wiarygodny czelendż 🙂

Murano i Burano

Dwie małe wyspy położone obok siebie (będziecie je mijać płynąc z lotniska). Jedna znana z kolorowych domków i koronek, druga z wyrobu artystycznego szkła. Obie idealne na całodniową wycieczkę i relaks na wyspie. Tu będziecie też musieli pamiętać o sjeście. Po odpowiedniej godzinie kuchnie się zamykają, a samo pytanie o to czy można kupić coś do jedzenia, może spowodować nieprzyjemności 😀

Burano, Wenecja

Jedzenie

Ile kosztuje jedzenie i co warto zjeść? Możemy właściwie odpowiedzieć w kilku słowach: drogo i owoce morza. Nasz wyjazd skupił się głównie na tym punkcie. Kochamy włoską kuchnię i marzyliśmy by jeść, jeść jej jak najwięcej. Chcieliśmy zderzyć kubki smakowe ze świeżymi produktami, których u nas naturalnie nie mamy szansy dostać w aż tak dobrej formie.

Zasada o jedzeniu w małych knajpkach nie dla turystów, sprawdza się oczywiście wszędzie… jednak tu mieliśmy trochę pod górkę, bo takich miejsc jest niewiele. Albo na pewno wymagałoby to zdecydowanie więcej czasu. Dopiero pod koniec wypadu doszliśmy na skrajne jej części. Wenecja wbrew pozorom jest bardzo duża i jeśli zagłębicie się w jej otchłań, to z pewnością macie większe szanse na jedzenie prawdziwie miejscowe.

Sami zobaczycie, że tutaj właściwie poza hotelami i apartamentami ludzie nie mieszkają na co dzień. Ceny za mieszkania, (które co roku są podnoszone) sprawiają, że ludzie stąd uciekają. Dla przykładu: w latach osiemdziesiątych żyło tu 100 tysięcy ludzi, dziś już nawet nie ma połowy. W większości restauracji obsługiwać was będą Hindusi, Rosjanie czy Ukraińcy, którzy mieszkają na okolicznych wysepkach.

Ale wracając do jedzenia, restauracje:

Da Toto: blisko placu San Marco, malutka knajpka „w bramie”, serwująca bardzo fajną przystawkę z różnymi owocami morza. Pizza znośna. Ani dobra, ani zła. Zdecydowanie lepsza była ta z anchois, ale i tak wszystkie ratuje dobra oliwa. 😉

Da Toto
Da Toto
Da Toto
Da Toto

To było pierwsze miejsce, gdzie chcieliśmy zabić nasz potworny głód po podróży. Nie daliśmy sobie zbyt wiele czasu na to, żeby wejść w głąb w miasta. Stąd też nasze oczekiwania nie były wygórowane. Jednak to w tym miejscu postanowiłem się założyć, że jak poszukam, to znajdę smaczniejszą pizzę za połowę kwoty z tego menu 😉 [Uprzedzając historię – znalazłem.]

Da Mamo

– niedaleko Ponte di Rialto – znów mała trattoria. Tu warto zrobić rezerwację gdyż jest bardzo oblegana. Nam trafiło się wejście na samo otwarcie po sjeście. Kelner uśmiechnięty, wizyta przyjemna.
Zjedliśmy tu okrutnie dobre krokiety z krewetek i ziemniaków, carbonarę, sałatkę capresse i oczywiście pizzę. Wszystko bardzo smaczne, dzięki dobrym i świeżym składnikom. Pizza była już ciekawsza – jednak to nadal pierwsza lepsza 😉 Ceny ciut niższe niż w pierwszym miejscu.

https://www.facebook.com/Damamorestaurant/
https://www.facebook.com/Damamorestaurant/

Mercato di Rialto – targ rybny i warzywny.

https://www.facebook.com/mercatodirialto/
https://www.facebook.com/mercatodirialto/

Jeśli myślicie, że jedzenie kupione na targu wyjdzie Was dużo taniej niż restauracji, to jednak się mylicie 😉 Oczywiście będziecie mieli więcej jedzenia za ciut mniejszą kwotę, ale to nadal nie będzie wersja ekonomiczna. Polecam wam jednak przyjść tu i jeśli macie możliwość przygotować sobie jedzenie na ogniu, to kupcie choćby parę krewetek i zróbcie je na maśle z czosnkiem.


Albo śniadanie w wersji minimalistycznej: wejść do Casa del Parmigiano, kupić wędlinę, ser, obok chleb i kawę – i zapewniam, że też będziecie zachwyceni. Takie śniadanie to nadal 40€, ale jakość i świeżość składników powala na kolana.

Suso lodziarnia schowana w wąskich jak chata Hobbita, podobno najlepsza w Wenecji.
Bardzo ciekawe smaki (około 2€ za gałkę), super kremy, które możecie nabyć w słoiczkach, wersje wegańskie i bez cukru. Faktycznie wszystko dobre! Choć przy tej temperaturze, która panowała, każde lody smakowałyby jak wybawienie.

https://www.facebook.com/gelatotecasuso/

Osteria del Lovo – początek tej nazwy już powinien mówić o tym że będzie tanio i regionalnie… i trochę jest. Bez szału, ale właśnie w tym miejscu zdecydowaliśmy się na cichetti (10€ za 5 sztuk). Cichetti czyli małe, bardzo smakowite kanapeczki, które jada się przy barze, popijając alkohol. Warto wchodzić do takich miejsc i próbować cichetti – szczególnie z rybami i owocami morza, bo w każdym miejscu smakują one trochę inaczej. Tu przyszliśmy idąc za poradami gondoliera 😉

Restauracja Florida

– nasza ostoja z owocami morza. Pływając gondolą (100€) rozmawialiśmy z naszym gondolierem, chcąc wyciągnąć z niego jak najwięcej miejsc z tanim i prawdziwym jedzeniem. Nie był to łatwy temat, bo tak jak wspomniałam, takich miejsc jest ultra mało. Ale on nam wskazał Floridę jako miejsce gdzie są bardzo świeże ryby, łowione w lagunie – czyli lepiej 😀

https://pl.tripadvisor.com/Restaurant_Review-g187870-d1320424-Reviews-Ristorante_Florida-Venice_Veneto.html

Nastawieni trochę byliśmy sceptycznie, bo knajpa znajduje się przy samej wodzie. Czyli nastawiona na bogatych turystów, którym się nawet nie chce chodzić. Ale tu serio jest dobrze!

Ostrygi w całkiem rozsądnych cenach (8szt – 20€), porcje makaronów olbrzymie (od 14 do 17€), dobre wina (20-30€), no i te kalmary w panierce, ośmiorniczki… Najecie się tu do syta! Raj dla polityków.
Wróciliśmy tu również kolejnego dnia na doradę z kalmarami i krewetkami. Wybieracie świeżą rybę, która następnie jest przygotowywana i filetowana przez kelnera przy waszym stoliku. Około 60€ za taki rytuał.

Pizzę na kawałki – tu możecie poszaleć i serio kupować co chwilę to nową w innym miejscu, bo są one na takim samym poziomie jak te w restauracjach, a są zdecydowanie tańsze (od 3€ za kawałek). Najtańszą całą pizzę w restauracji znaleźliśmy za 5€, ale nie próbowaliśmy, bo nie było już miejsca w brzuchach 😉

Nie ręczę, ale to jest chyba pizza z ANANASEM 😀

Jeden kawałek od uśmiechniętego pana z tego miejsca, spowodował uśmiech na naszych twarzach. Pizzeria Megaone.

Niestety podsumowując pizzę w Wenecji, to nie jest to ten smak, który lubimy. Nasz smak placków idzie zdecydowanie w stronę neapolitańską, albo w ogóle okrutnie w druga stronę – a’la chicagowskie wytwory na grubym cieście. A i takie okienka znaleźliśmy. Jedno było nieźle obklejone naklejkami tripadvisor.

https://goo.gl/maps/ep7hdV9Ffk9EVvSc7

Co warto kupić?

Rejs gondolą, ozdoby ze szkła Murano, włoskie oliwy, sery, ręcznie robione ozdobne maski, kosmicznie słodkie torrone, ciasteczka amaretti, kawiarki w najróżniejszych kolorach i rozmiarach, makarony – zawsze i wszędzie.

Rejs gondolą sam w sobie jest dosyć powolny i pozbawiony emocji 😀 Ale można porozmawiać z gongdolierem, a wtedy dostaje się sporo ciekawostek o mieście. Zapytaliśmy o jedynego Polaka parającego się zawodem gondolierstwa. Opowiedział nam gdzie można go znaleźć.

Czego nie zabierać do Wenecji latem

Butów na obcasie – za dużo chodzenia, zdecydowanie lepsze są klapki/japonki
Balsamu do ciała – za duża wilgotność powietrza – po 5 minutach na zewnątrz jesteście mokrzy
Ciepłych ubrań – nawet w nocy był upał – zwróćcie uwagę na okna w kamienicach, praktycznie wszystkie są zamknięte i zasłonięte okiennicami.

Wenecję polecamy szczególnie na długie spacery, rejsy po kanałach, makarony z owocami morza i typowe, włoskie alkohole. Wydaję się nam, że to miasto dla dorosłych, idealne miejsce na romantyczny wypad tylko we dwoje, klimat i atmosfera udziela się tu od razu! Można odpocząć i się zrelaksować.

Dlaczego bez dzieci?

Wiadomo, że mamy znajomych, dla których nie byłoby to wyzwaniem. Ale nam był potrzebny wypad bez zastanawiania się czy dzieci nie zgubiły się gdzieś w tłumie, na ostatniej uliczce nie w tę stronę. Wenecja jest kręta, łatwo się w niej zgubić i kręcić w kółko. Znamy lepsze sposoby na spędzanie czasu niż zamartwianie się. Pewnie gdyby wypad w to miejsce byłby marzeniem całej rodziny, to podeszlibyśmy do tego inaczej. Ale było to coś tylko dla nas.

Gdybyśmy zabrali dzieci, to musielibyśmy dzielić się z nimi jedzeniem 😀

Trochę ta wyprawa wyszła nam jak pokaźne warsztaty z jedzenia. Nakarmiliśmy kubki smakowe tym czym potrzebowaliśmy.

Nie była to nasza najbardziej ekonomiczna wyprawa w życiu, ale zrobiła to co miała zrobić. Spędziliśmy ze sobą bliski czas. Przygotowaliśmy się mentalnie na dłuższą podróż z dziećmi. Wróciliśmy do domu i tydzień po Wenecji, ruszyliśmy w Polskę, żeby zwiedzić Lubelszczyznę. Tym razem z dziećmi. Wenecki trening przygotował nam nogi do przemierzenia dziesiątek kilometrów na własnym terenie 😀

Na każdą wyprawę przychodzi pora. We dwoje jest łatwiej! 😀